OGŁOSZENIE!

Z POWODU PRAC REMONTOWYCH NA DC MULTIVERSE NIEKTÓRE LINKI ODNOSZĄCE DO RECENZJI KOMIKSÓW VERTIGO NIE DZIAŁAJĄ! BĘDĘ JE UZUPEŁNIAŁ W MIARĘ POSTĘPU PRAC NAD SERWISEM.

wtorek, 29 marca 2011

Marvel 10.1962 - Fantastic Four #7, Strange Tales #101, Journey Into Mystery #85, Tales to Astonish #36

Fantastic Four #7 – październik 1962

Więźniowie Kurrgo, władcy Planety X

To nadeszło z niebios
Wygnani!
Zmuszeni do Planety X!

24 godziny do zera!
Koniec Planety X!

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby

Namor znikł w oceanicznej otchłani. Dr Doom poszybował w kosmiczne otchłanie. Wydawać by się mogło, że F4 mają wreszcie trochę spokoju, nie podejrzewają jednak, iż z kosmosu zbliża się do Ziemi kolejne niebezpieczeństwo. Do Planety X zbliża się zagłada, mieszkańcy, mimo że rozwinięciu technologicznie lepiej od ludzi, posiadają tylko dwa statki kosmiczne. Kurrgo, władca tej planety o tajemniczej nazwie, wysyła jednym z nich na Ziemię swego robota, który ma za wszelką cenę pochwycić F4.

Co mamy w tym nrze. Właściwie niewiele, po doskonałej poprzedniej części, znów atakują nas nieciekawi kosmici. Z początku jesteśmy dodatkowo świadkami, oprócz kolejnej kłótni Pochodni z Thingiem, pierwszej konferencji prasowej F4 zorganizowanej na zaproszenie Kongresu, podczas której dodatkowo F4 mają odebrać nagrodę za służbę dla kraju. Bohaterowie co prawda niechętnie przystają na publiczne wystąpienia, ale w końcu, głównie przez osobą Reeda, decydują się, że jest to konieczna do zrealizowania konsekwencja bycia słynnymi.

Konferencja niestety nie dobiegnie końca, gdyż robot z Planety X, wysyła poprzez Nowy Jork sygnały zmieniające ludzi w pełne nienawiści bestie. Wszyscy zaczynają się obrażać, a F4 znajduje się pod atakiem fizycznym kongresu i wojska, co więcej szybko także i zwykli obywatele zaczynają szturmować Baxter Building, czyli bazę F4. Nasi bohaterowie przyjmują więc „zaproszenie” czerwonego robota na Planetę X, choć bardziej z ciekawości niż strachu. Na miejscu okazuje się, że mają mniej niż 24 godziny na uratowanie planety i siebie.
Komiks mimo wszystko za bardzo w napięciu nie trzyma, kolejne kosmiczne istoty wtykające nosy czy inne odpowiadające nosom organy w ziemskie życie stają się powoli nudne. I mam tu na myśli wszystkie magazyny Marvela, a nie tylko F4. Co prawda jest to dopiero drugie starcie Reeda i reszty drużyny z bytami spoza naszej planety, ale po wszystkich innych oraz opowieściach ze „Strange Tales”, gdzie roi się od różnych kosmitów, zaczyna czuć się przesyt. Tym bardziej, że są to jedne z bardziej naiwnych i kiczowatych historii. Skrule czy Ludzie Ropuchy już wystarczająco popsuły kosmiczne wrażenie. Choć przyznać trzeba, iż w Skrulach tkwi potencjał, tylko potrzeba lepszego scenariusza. Na szczęście tym razem mamy nieco inną sytuację, gdyż to bohaterowie są na innej planecie, a nie na odwrót, co wprowadza odrobinę świeżości do tematu.

Całość jednak niczym wielkim się nie wyróżnia i właściwie nie stanowi pozycji, którą koniecznie trzeba zgłębić. Ponownie opowieść dla fanów F4. Ale zobaczymy co przyniesie przyszłość.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16649
„Strange Tales” to tytuł serii publikowanej przez Marvel, która prezentowała antologie komiksowe. Tutaj swoimi umiejętnościami pochwalić mogli się Stan Lee, Jack Kirby czy Jim Steranko. Tutaj też zadebiutowały takie postaci jak Doctor Strange czy wczesne przygody na łamach antologii zaliczył Nick Fury. Historie głównie skupiały się na thrillerach i science-fiction. Wyszło razem 168 numerów, od czerwca 1951 roku do maja 1968. Zaczęło się wszystko jednak jako antologia horrorów za czasów Atlas Comics, inspirowane były one historiami z EC. Historie grozy przestały atakować czytelników w 1954 roku, gdy cenzura (Comics Code) zabroniła pokazywania w komiksach graficznej grozy, wampirów, zombie i wielu, wielu innych.

1.
2. Płonąca furia kontratakuje!

Fabuła: Stan Lee
Scenariusz: Larry Lieber
Rysunki: Jack Kirby

Popularność F4 nie wystarczała samemu Johnny’emu, postanowił więc zacząć również bawić się solo. Faktem jest, iż jego młody wiek sprawiał, że właśnie młodzi zwykle czytelnicy komiksów, mogli czuć większą więź z buntowniczym Stormem niż z ekstremalnie mądrym Richardsem. Nie mam tutaj zamiaru twierdzić, że czytelnicy nie byli ekstremalnie mądrzy, tylko, że byli młodsi od Reeda. I zwykle ładniejsi od Thinga.

Pochodnia znalazł ostoję w „Strange Tales”, gdzie w 101 nrze mogliśmy zobaczyć jak sobie daje radę sam, bez wzywania całej F4 do walk z wrogami. Zastajemy go jednak gdy ściga się z rakietą napędzaną energią jądrową, i okazuje się od niej szybszy. Jest to jeden ze sposobów spędzania wolnego czasu przez Johnny’ego. Jednak prawdziwe problemy, jak zawsze, mają dopiero nadejść.

Zanim jednak źli komuniści spróbują kolejnego spisku poznajemy schemat domu Pochodni (po opisie), mamy krótki retelling pierwszego nru F4 dotyczący powstania przybranej na niebiesko czwórki herosów, oraz dowiadujemy się, że tylko 4 osoby z otoczenia Storma wiedzą o jego alter ego, ale teraz wszyscy się rozjechali i przysięgli nie zdradzać tajemnicy. I tyle szczegółów wprowadzających nieznajomych czytelników w świat.

A teraz akcja. Tajemniczy przestępca o pseudonimie Niszczyciel (żaden tam superprzestępca) wysyła pogróżki, że zniszczy powstające właśnie wesołe miasteczko. Oczywiście nie wiemy jeszcze, że to komunistyczny spisek. I komuniści wcale nie mają zamiaru niszczyć Ameryki poprzez dewastację wesołych miasteczek (tego pewnie spróbowaliby jacyś kosmici), chodzi tak naprawdę o coś zgoła innego.

Ludzka Pochodnia musi, prócz odgadnięcia co jest to „zgoła inne” i złapania przestępcy, dbać by nikt nie odgadł jego podwójnej tożsamości, tak więc ucieka się do różnych sztuczek, jak zadymienie czy tworzenie swoich kopii, aby tylko w spokoju ratować ludzi. Po pewnym czasie Niszczyciel poprzez gazetę wyzywa Johnny’ego na pojedynek. Pomoc Pochodni oferuje Thing, lecz ten jej nie przyjmuje twierdząc, że to jego własny pojedynek. Niszczyciel za to się na Storma przygotował, ale i tak nasz heros pokaże mu, iż nie warto zadzierać z płonącymi ludźmi.

Końcówka historii przypomina inne klasyczne opowieści ze „Strange Tales”, które opisywałem przy okazji 2. Annuala, czy też finał omawianego „przed chwilą” starcia Ant-Mana z Towarzyszem X, którego pseudonim jest o niebo lepszy niż taki Niszczyciel. Towarzysz X, oto imię, który nosić powinien każdy szanujący się komunista.

Całość jest bardzo średnia, niczym się nie wyróżnia, czytelników F4 zmusza do kupna drugiego magazynu, miłośnikom Pochodni daje solowe przygody typu przeczytaj-zapomnij, a miłośnikom dziwnych opowieści reklamuje F4. Rynek się kręci, mam nadzieję, że i ciekawsze historie również zdołają się wkręcić w przygody Johnny’ego Storma. Póki co, niczym nie zachwycają.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16690
Schemat mieszkania Johnny'ego: 


Journey Into Mystery #85 – październik 1962
 
Oprócz poniższej historii pojawiły się: “Przerażająca przyszłość Filberta” oraz “Poza limitami”. A teraz…

1. Schwytany przez Lokiego, boga niezgody!
2. Zemsta Lokiego!

Fabuła: Stan Lee
Scenariusz: Larry Lieber
Rysunki: Jack Kirby

Debiutują: Heimdall, Balder, Tyr oraz sam Odyn, a także największy wróg Thora - Loki!

I tak, jak z nadzieją czekałem na kolejny numer z przygodami Thora, tak ta nadzieja nie okazała się płonna, gdyż 85. nr Podróży w tajemnicę jest kolejnym klasykiem, ważnym nie tylko dla przygód Thora, ale i dla ogólnej mitologii uniwersum Marvela.

Już na samym początku mamy możliwość ujrzenia fragmentu Asgardu, miejsca pochodzenia Thora i jego dzisiejszego przeciwnika. Dowiadujemy się, że Asgard z Ziemią połączony jest magicznym tęczowym mostem o nazwie Bifrost. Co więcej epizodycznie pojawia się Heimdal, strażnik mostu. Prócz tego, również epizodycznie, widzimy najpotężniejszych bogów Asgardu: Odyna, Baldera, Tyra. Co prawda nie odgrywają oni w historii ważnej roli, to jednak widać, że świat Thora się rozrasta i otwierają się przed nim kolejne, ogromne możliwości.

Nie można oczywiście zapomnieć o samym Lokim. Zły bóg podstępem ucieka z więzienia, do którego niegdyś wtrącił go Thor, co wskazuje, że zanim Blake zaczął zmieniać się w długowłosego blondyna w hełmie ze skrzydełkami, Thor żył własnym życiem, lub zmieniał się w niego kto inny. Zresztą po zmianie Dona w Thora i tak osobowość zostaje zmieniona na tę Thora, jak się wydaje, choć mają wspólną wiedzę i wspomnienia, jednak dotyczące Blake’a. Ten wątek, być może, rozwinie się w przyszłości. Loki był zaklęty w drzewie i tylko łza wylana przy tymże drzewie mogła go uwolnić, jednak żaden z Asgardczyków ani myślał o płaczu nad bogiem niezgody. Jednak będąc w drzewie przez tak długi czasu Loki zaczął je kontrolować, i uderzył przechodzącego obok Heimdala liściem w oko, co sprawiło, że zaczęło ono łzawić. Tak też Loki wyszedł na wolność i natychmiast ruszył mścić się na Thorze.

Przy okazji dowiadujemy się z czego wykonany jest młot boga gromów, otóż z uru. Poznajemy w trakcie walki z Lokim kolejną moc Thora, która polega na tworzeniu cząsteczek antymaterii. Sprecyzowany zostaje też czas, w ciągu którego Thor może nie mieć fizycznego kontaktu ze swoim młotem i nie zmienić się z powrotem w Dona Blake’a, wynosi on 60 sekund.

Oczywiście, sam Loki nie jest bezbronny. Jest mistrzem sztuczek magicznych, za pomocą woli może ożywiać martwe przedmioty, jak np. dywan, który uniesie go w powietrze, w komiksie też zahipnotyzuje Thora, stworzy imitacje innych osób, zmienia własny wygląd, będzie potrafił namierzać młot Thora i kontrolować gołębie.

Cały numer to więc pojedynek między dwoma bogami. Nie ma zbyt dużo poza tym, ale rozgrywa się on na zaledwie 14-stu stronach, gdyż Thor dzieli komiks z innymi historiami, więc ubogość wątków jest do wybaczenia, ale i tak komiks ten otwiera nowe możliwości wprowadzenia postaci i miejsc, jakie napotka bóg gromów.

Historia zestawiająca Thora z Lokim jest więc ważną i dającą dużo przyjemności pozycją. Nie można jej zarzucić zbytniego rozbudowania, lecz jest dobrze poprowadzoną opowieścią, w której pojawiają się postaci oraz miejsca ważne dla marvelowskiego uniwersum.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16679
Wyzwanie Towarzysza X cz. 1 i 2

Scenariusz: Larry Lieber
Rysunki: Jack Kirby
Tusz: Dick Ayers

Nieustraszonego superbohatera, Człowieka-Mrówkę zastajemy w chwili, gdy pomaga on policji uwolnić złodziei, którzy podczas kradzieży sami zamknęli się w sejfie, oczywiście tylko nasz bohater może ich uratować. Czyli jak widać, komiks w dalszym ciągu zachowuje swój absurd, lecz to właśnie on jest głównym wyróżnikiem Ant-Mana.

Główna historia skupia się jednak na zagrożeniu ze strony komunistów, którzy wysyłają do Ameryki samego Towarzysza X, mającego za zadanie pochwycić Henry’ego Pyma. W tym czasie pojawia się również w USA kobieta, która koniecznie chce spotkać się z Ant-Manem by wyjawić mu pewną informacje nt. wspomnianego Towarzysza X.

Fabuła to taki uproszczony kryminał, w absurdalnym sosie sci-fi z dodatkiem scen akcji. Całość to głównie śledztwo, jeśli można tak nazwać jedną rozmowę i trochę domyślania się, Pyma, który musi wykryć i pochwycić Towarzysza X. Siłą tego nru ma być zaskakujące zakończenie, w którym wynik ostatniego spotkania ma nas zszokować. Nie można powiedzieć, by powodował palpitacje serca, lecz wyszło nie najgorzej, choć całej historii zdecydowanie brakuje magii i nie ma możliwości by zapadła na długo w pamięć.
Brak w niej całkowicie prywatnego życia Pyma, pod tym względem zdecydowanie lepiej wychodzą, przynajmniej na razie, krótkie historie o Thorze. Za to mamy tutaj schemat wyjścia Ant-Mana z laboratorium. Wreszcie wszystko Henry ma przemyślane, sam schemat pojawi się, oczywiście, na koniec opisu. Również przemyślano jego proces zmniejszania się i nie używa w tym celu kilku kropel eliksiru tylko specjalnego gazu, który ma od teraz przy sobie, działającego na jego komórki po wciągnięciu w płuca.

Niestety całość niczym nie poraża, jest raczej infantylna i nie trudno o niej zapomnieć. Największym plusem jest poukładanie sprzętów Ant-Mana, lecz i to tylko przyda się fanom Człowieka-Mrówki. Reszta może zadowolić się przyciągającym uwagę pseudonimem komunistycznego agenta.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16693
Schemat wyjścia z bazy:


poniedziałek, 21 marca 2011

Avalon Pulse #187

Kolejny tydzień w Marvelu to, przede wszystkim, początek nowego, wielkiego eventu, który ma wstrząsnąć całym uniwersum. Mowa oczywiście o Fear Itself, do którego prolog napisał Ed Brubaker. Poza tym dwa bardzo dobre komiksy w ramach inicjatywy .1, nowa zbroja Spider-Mana, nowy członek Thunderbolts i sporo innych wydarzeń. Jest to dość dobry tydzień.

Tutaj, pod pseudonimem Mr. M. pisałem kilka słów o:
5 Ronin #3
Amazing Spider-Man #656
Fear Itself: Book Of The Skull
Hulk Vol. 2 #30.1
Invincible Iron-Man #502
Iron Man 2.0 #2
Thunderbolts #155
Uncanny X-Force #5.1
X-Factor #217    
 

piątek, 18 marca 2011

Marvel 09.1963 - Fantastic Four #6, Incredible Hulk #3, Journey Into Mystery #84, Tales to Astonish #35

Fantastic Four #6 – wrzesień 1962

I. Więźniowie śmiertelnego duetu!
II. Gdy super-zagrożenia się jednoczą
III. Gdy przyjaciele wypadają
IV. Pochwyceni!
V. Koniec… czy początek?

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby



Na powrót Dra Dooma długo czekać nie trzeba było, już w 6. nrze F4 Victor wprowadził w życie kolejny plan, tym razem mający na celu całkowite usunięcie ludzi, którzy mogą sprawić mu jakiekolwiek problemy na Ziemi. Jednak nie jest w swoich działaniach sam, oto bowiem do ataku rusza także Namor.

Aby wstrząsnąć życiem F4 i czytelników ich przygód, Stan Lee postanowił zestawić bohaterów nie z jednym, a z dwoma z największych wrogów jakim Reed i spółka stawili czoła. Jako, że jest to dopiero 6. nr, a Człowiek Kret teoretycznie poległ w 1. nrze, użyto dwóch rywali z dwóch poprzednich komiksów. Sam pomysł już wzbudza ciekawość, tym bardziej, że nie jest to kolejna potyczka z kiczowatymi kosmitami.

Historia zaczyna się gdy Johnny Storm wraca do bazy F4 po poszukiwaniach śladów Dra Dooma, oczywiście nic nie znalazł, a jego zamek z poprzedniego nru jest całkowicie zniszczony. Znów mamy też możliwość zobaczenia reakcji ludzi na przelot Ludzkiej Pochodni czy popychanie na ulicach ludzi przez Niewidzialną Dziewczynę. Swoją drogą dlaczego ona biega przez miasto niewidzialna, skoro i tak rozpycha się środkiem ulicy a nie wykorzystuje mocy by przebiec szybko bokiem? I czemu nikt na to nie reaguje, jakby tak szedł jakiś czarny charakter to już pewnie zarobiłby kilka wyzwisk. Po tej chwili narzekania ruszajmy dalej, gdyż za moment opowieść przeistoczy się w trzymający w napięciu komiks.

W międzyczasie jednak, po obejrzeniu jak uruchamiana jest winda do bazy F4, widzimy jak nasi bohaterowie odpowiadają na listy do nich wysłane. Są już znanymi postaciami w całej Ameryce, a ich miejsce pobytu nie jest tajemnicą. Mr. Fantastic odwiedza chłopaka w szpitalu i wyjaśnia mu dlaczego jego kostium rozciąga się wraz z nim (stworzony jest on z niestabilnych cząsteczek), szkoda, że nie wyjaśnił przy okazji dlaczego marynarki czy pirackie ciuchy z poprzedniej przygody też się rozciągały. Thing tymczasem wysyła metalową przesyłkę gangowi z ulicy Yancy, który niepochlebnie się o nim wyraził.

Jednak zło nie śpi i pod postacią Victora Von Dooma, już z peleryną, ale jeszcze z pojedynczym zapięciem, namierza Namora. Doomowi udaje się przekonać księcia Atlantydy, że przybywa z pokojową misją i razem ruszają do podwodnej bazy Sub-Marinera, tam w doskonałej erudycji Doom namawia i skłania Namora do wspomożenia Victora w zniszczeniu F4. Oczywiście Doom ma niezawodny plan. Namor udaje się więc do bazy bohaterów, gdzie wcześniej wywiązała się mała kłótnia Johnny’ego z Sue, która po kryjomu przetrzymywała zdjęcie księcia Atlantydy. Reed i Ben również zażądali wyjaśnień, jednak wtedy właśnie pojawia się w drzwiach sam Namor. W drzwiach pokoju, gdzie rozmawiają F4, gdyż do budynku wleciał już przez okno, po defiladowym marszu przez miasto.

Reed, Ben i Johnny nie wierzą w zapewnienia o przyjaźni Namora, w które bez problemu uwierzyła Sue i postanawiają sprawdzić, czy nie podłożył gdzieś pułapki, Johnny nawet próbuje stoczyć mały pojedynek z Namorem, lecz nie odnosi większego skutku. Gdy nic nie znajdują budynek nagle unosi się w powietrze. Otóż Namor zainstalował małe urządzenie w budynku, a teraz Dr Doom swym pojazdem kieruje budynek w kosmos i prosto w słońce. Oczywiście ani F4, ani zdradzony Namor, który nie był świadom, że uznany został przez Victora za jednego z tych, którzy mogą mu zagrozić w przyszłości, nie mają zamiaru polec bez walki.

Nie będę dokładnie opisywał, jak przebiegło starcie, lecz warto powiedzieć, iż Doom tym razem odniósł zwycięstwo nad F4, Ben i Sue nie mogą go dosięgnąć, Reedowi poparzył ręce, a Johnny nie pali się w kosmosie. Wszystko spadło na barki Namora, który postanowił nie zginąć z rąk Victora Von Dooma. Sub-Marinerowi udaje się zapobiec zrealizowaniu planu Dooma, lecz ten po raz kolejny ucieka zanim ktoś może do niego dojść. Niestety tym razem wpada w deszcz meteorytów i znika w kosmicznej otchłani.

Trzeba przyznać, że komiks doskonale trzyma w napięciu, ma dużo ciekawie poprowadzonej akcji, Doom jest przedstawiony jako naprawdę potężny i zmyślny przeciwnik. Namor chcąc nie chcąc musi walczyć po stronie F4, w dodatku wiemy, że zainteresowanie Sue, może być przez nią odwzajemniane. Wszystko to składa się na naprawdę porządny numer.

No i mamy tu większy przekrój bazy F4, który nie omieszkam zamieścić na koniec opisu komiksu, którego lekturę mocno polecam, gdyż jest to jedna z lepszych opowieści o F4, i najlepsza jaka powstała do tej pory. Po podwójnym spotkaniu z Doomem, nie ma chyba co liczyć na jego szybki powrót, lecz z niecierpliwością czekam na kolejne starcie z tym potężnym oponentem. Jeśli zaś chodzi o Namora, to nie wzbudził on mojej wielkiej sympatii, jednak on też z pewnością powróci na łamy komiksu.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16648
Poniżej przekrój bazy F4.

Incredible Hulk #3 – wrzesień 1962

1. Hulk wygnany w odległy kosmos
2. Geneza Hulka
3. Czy potężny Hulk będzie wyzwaniem dla Ringmastera?

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby

Debiutuje Cyrk Zbrodni.

------------------------------------------------------------

Kolejny Hulk, kolejny zawód. Miałem nadzieję, że po słabych ropuszych ludziach przyjdzie kolej na zdecydowanie lepszą opowieść, lecz tym razem się zawiodłem, Hulk nadal bowiem trzyma poziom, niestety niski.

Ricka i zielone monstrum zastajemy, tam gdzie ich opuściliśmy ostatnio, czyli Hulk jest uwięziony w specjalnej komorze stworzonej przez Bruce’a Bannera, a otworzyć ją ma wartujący Jones. Niestety chłopak zostaje złapany przez żołnierzy, którzy mają rozkaz przyprowadzić go do gen. Rossa. „Thunderbolt” przekonuje nieco opornego Ricka, aby przyprowadził do nich Hulka, gdyż jest on jedyną osobą, która może bez szwanku przejść próbę nowej rakiety. Jones uważa, że może dla kraju pomóc generałowi przetestować rakietę i sprowadza Hulka. Ma ułatwione zadanie, gdyż wściekłe alter ego Bannera, ściga Ricka, który prowadzi go wprost do rakiety.

Jak się jednak okazuje był to fortel generała, który wystrzelił Hulka w kosmos aby ten już nigdy nie wrócił. W rakiecie ponownie pojawia się Bruce Banner, na krótko jednak, gdyż wpada w otaczający Ziemię pas radioaktywności, który na powrót przemienia go w niszczycielskiego stwora. Tymczasem Rick, by zadośćuczynić za zdradę Bruce’a postanawia go uratować. Nastolatek niezauważony w pilnie chronionej bazie wojskowej, podchodzi do niestrzeżonego urządzenia kontrolującego rakietę, mającą na pokładzie jedno z największych zagrożeń, po czym ją wyłącza specjalnym panelem, przy okazji poprzez zsumowane radioaktywności kosmiczną i Hulka, ładunek tychże przechodzi z rakiety, przez panel kontrolny i wchodzi w chłopaka. Rakieta natomiast spada na Ziemię, oczywiście prosto do naszej bazy wojskowej, niewypatrzona przez nikogo. Brzmi to cokolwiek niedorzecznie, naciąganie i skrajnie naiwnie. Jak się jednak okazuje, Hulk nie zmienia się z powrotem w Bannera, co więcej Rick sprawuje nad nim mentalną kontrolę, dzięki której monstrum spełnia wszystkie jego polecenia (jak Terminator w drugiej części serii o Elektronicznym Mordercy). Po małych perturbacjach zamyka go we wspomnianej na początku komorze, a czytelnikom przedstawiony zostaje retelling powstania Hulka.

Gdzie indziej w międzyczasie grasuje Ringmaster wraz ze swoim Cyrkiem Zbrodni. Jak cyrk, to pełen specyficznych osób (w tym miejscu mocno polecam film Toda Browninga pt. „Freaks”). Nasz przestępca ma następujący m.o.: otwiera cyrk w mieście, hipnotyzuje ludzi, po czym jego świta okrada wszystkich w całym mieście. Bowiem do cyrku, jak każdy wie, przychodzą wszyscy mieszkańcy danego miasta i bez trudu mieszczą się w namiocie. Swoją drogą, skoro cyrk składa się z chciwych, złych indywiduów, to dziwne, że nieruchomych ludzi tylko okradają.

Oczywiście w międzyczasie natkną się na Hulka i będzie bijatyka.

W samym komiksie mamy pewne nowatorstwo, otóż Hulk zaczął latać. Mimo że właściwie wybija się w powietrze na zasadzie gigantycznego skoku. Co więcej, tak pomyślałem, skoro aby Banner przemienił się w Hulka wystarczy zabrać go spoza promieni słonecznych (jak na swe nieszczęście zrobili Ludzie Ropuchy), to dziwne, że nie zmienia się w zwykłych pomieszczeniach bez słońca, nie powinien więc wtedy Bruce mieć też nadziei, na powrót do normalnej formy w swojej komorze. Ale teraz to sprawa przeszłości, Hulk od momentu napromieniowania po raz drugi, cały czas jest Hulkiem.

Jeszcze tylko na koniec słowo o Ringmastrze. Sprytny hipnotyzer, mimo iż oszałamiającej kariery w uniwersum Marvela nie zrobi, to trochę w nim pobędzie i spotka się np. ze Spider-Manem, więc o nim jeszcze usłyszymy.

Słowem zakończenia, uznaję komiks za niezbyt dobry, naiwny, pretekstowy, nielogiczny. Seria o Hulku nie zachwyca i nie sprawia, że czeka się na przygody wielkoluda z niecierpliwością, raczej z obawą.


Journey Into Mystery #84 – wrzesień 1962

W kolejnym nrze “Journey Into Mystery” otrzymujemy następujące historie: “Wiedźmia godzina”, “Gdzieś czai się Coś” oraz…

Potężny Thor kontra Egzekutor

Scenariusz: Larry Lieber
Rysunki: Jack Kirby

Po miesiącu odpoczynku od debiutu Thora na łamach komiksów, otrzymujemy kolejną opowieść, w której nordycki bóg piorunów zetrze się z niegodziwcami. Tym razem jednak walka będzie o wiele bardziej przyziemna, żadne istoty z Saturna czy innych planet nie próbują zaatakować Ziemi. I całe szczęście.

Rozpoczynamy krótkim przypomnieniem poprzedniej przygody wraz ze streszczeniem powstania Thora, by zaraz potem przenieść się do Ameryki, gdzie poczciwy Don Blake leczy kolejnego pacjenta podczas domowej wizyty. Nakreślone zostają przy okazji relacje między nim a jego pielęgniarką imieniem Jane. Otóż nasz kulawy doktor jest potajemnie zakochany w asystującej mu kobiecie, jednak nie ma zamiaru wyjawić swego uczucia, gdyż, wg niego, nie ma żadnych, jako kulawy, szans na zdobycie jej serca. Tymczasem Jane sama darzy pewnym uczuciem Blake’a, jednak czeka aż on wykona pierwszy ruch, oczywiście taki nie następuje.

Na sprawy romantyczne nie ma jednak zbyt wiele czasu. Jak się okazuje w San Diablo trwa wojna domowa, źli komuniści pod wodzą brutalnego Egzekutora walczą z dobrymi demokratami. USA postanawia wysłać konwój lekarzy aby pomagali rannym, dr Blake zgłasza się do wyjazdu, wraz z nim, i innymi lekarzami, wyrusza Jane. Kłopoty zaczynają się jednak już na starcie, ponieważ Egzekutor nie ma zamiaru pozwolić im dotrzeć do San Diablo. Trzy samoloty mają zatopić bezbronny statek z USA. Niespodziewanie na miejscu pojawia się Thor, który rozprawia się z żołnierzami, a my przy okazji widzimy kolejną jego sztuczkę: tworzenie mini trąby powietrznej poprzez kręcenie młotem.

Po dopłynięciu czeka na nich kilku strzelców, których Don pokonuje wezwaniem burzy. Następnie jako Thor niszczy atakujące czołgi. Jednak nawet on jest bezbronny gdy komuniści porywają jako zakładnika Jane. Z powrotem jako Blake daje się złapać oddziałom Egzekutora, niestety ten odbiera mu laskę i od razu wysyła na rozstrzelanie.

Druga opowieść o Thorze ma wyraźny, antykomunistyczny morał. Nordycki bóg walczy tutaj niejako w służbie amerykańskiej demokracji. Sytuacja w San Diablo jest wprowadzona w celach, można powiedzieć, dydaktycznych. Symbol frakcji komunistycznej to, znany nam, sierp i młot – oczywiście czerwony. Sam Egzekutor zaś przypomina wyglądem pewne osoby z Kuby, aczkolwiek nie wiem czy jest to zamierzone podobieństwo. Patrząc na okładkę kojarzył mi się z Che Geuvarą. Los komunistów jest, oczywiście, z góry przesądzony. Komunizm jest wszak do szczętu zły i brutalny, natomiast wyzwolenie może przynieść nam jedynie demokracja, której posłańcami są Stany Zjednoczone. Żołnierze Egzekutora w końcu „uświadamiają” sobie, że to USA są przyjaciółmi, a nie ci, którzy rozpętują wojny. Dobra, również komiksowa, propaganda robi swoje, a ludzi trzeba wychowywać w duchu amerykańskim. Jak dla mnie jest to wada komiksu. Nie dlatego, że popieram reżimy komunistyczne, czy jakiekolwiek inne, ale dlatego, że demokracja amerykańska i takież wartości nie są doskonałe i przesadne ich idealizowanie jest już hipokryzją, tudzież nie znajomością realiów. Oczywiście klimat czasów ma swoje prawa i nawet wszystko można wytłumaczyć walką z większym złem i zimnowojenną rywalizacją, ale tak czy inaczej, pewien niesmak pozostaje.

Poza tym komiks prezentuje się jako średnia historia, której największym plusem jest nakreślenie pierwszych relacji w życiu osobistym Dona. Oprócz tego mamy kilka scen z Thorem w akcji, niewiele, ale wystarczy by czekać z nadzieją na kolejny numer. A ten już za miesiąc.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16678
Tales To Astonish #35 – wrzesień 1962

Oprócz omówionej poniżej historii oryginalnie w 35. nrze “Tales To Astonish” ukazała się historia “Drzwi donikąd”.

1. Powrót Ant-Mana
2. Armia mrówek
3. Zemsta Ant-Mana

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby

Henry Pym po raz pierwszy pojawia się jako Ant-Man.
-----------------------------------------------------------------

Henry Pym powraca. Pomimo postanowienia zaprzestania eksperymentów w dziedzinach uznawanych za niepoważne, po kilku tygodniach ciekawość naukowa daje o sobie znać i Pym z powrotem powraca do badań nad miniaturyzacją ludzi. Tym razem jednak jest lepiej przygotowany, ostatnie tygodnie poświęcił także nad badaniem sposobu komunikacji mrówek i wynalazł specjalny hełm, który pozwala mu na rozmowę i kontrolowanie mrówek. Jego schemat, przypominający mi skecz Monty Pythona, w którym wyjaśniono jak pozbyć się wszystkich chorób na świecie, znajduje się pod opisem. Zmyślny naukowiec pomyślał także nad wzmocnionym kostiumem ochronnym stworzonym z niestabilnych cząsteczek (takich jakich używa F4), dzięki czemu dopasowuje się on do rozmiaru jego ciała, widać hełm jest z podobnych cząsteczek, bo również się dostosowuje.

Zanim zarysuję fabułę, dwie uwagi. Otóż zmniejszanie się Pyma wygląda w ten sposób, iż polewa on sobie fragment ręki swoim eliksirem, po czym zmniejsza się całe jego ciało, niebyt dobrze to wygląda. Po drugie Henry powracając z przygody nie przygotował sobie eliksiru powiększającego i tylko dzięki niespodziewanemu dla niego faktowi, że zachował siłę człowieka swojej wielkości udaje mu się go użyć. Takie drobne niedopatrzenia. Zresztą fakt zachowania siły nieproporcjonalnej do zmniejszania się również uważam za naciągany. Ale da się przeżyć.

Fabuła zaś prezentuje się następująco. Po streszczeniu poprzedniej przygody Pyma, znajdujemy go wraz z asystentami, opracowującego właśnie gaz uodporniający ludzi na radioaktywność. Dowiadują się o tym komuniści zza Żelaznej Kurtyny i wysyłają swoich szpiegów aby ukradli informację od Pyma i jego asystentów a następnie ich zabili. Henry ma jednak inny pomysł i jako Ant-Man atakuje oprawców wraz z zastępem mrówek.

Historia nie należy do najbardziej odkrywczych ani trzymających w napięciu, lecz służy jako ponowne wprowadzenie Henry’ego, tym razem jednak jako Ant-Mana. Jak głosi zapowiedź na koniec komiksu, już za miesiąc kolejne starcie przed Człowiekiem-Mrówką. Abstrahując trochę od samej historii, sam pseudonim jak i moce Pyma wydają się nieco absurdalne, ale taki już urok tych opowieści.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=15139
Schemat hełmu Ant-Mana:

wtorek, 15 marca 2011

Meanwhile...

Ostatnio dużo na stronie Marvela, postanowiłem, że skończę 1962 rok i wtedy wrócę do Morrisona, Vertigo i Atomic War. I EC, którego to wydawnictwa powoli uzupełniam listę komiksów pre-trend (link z prawej), jestem w okolicy połowy. Będę też chciał napisać post z różnymi faktami nt. komiksów EC oraz komisji podsenackiej.

Tymczasem na DC Multiverse pojawiło się moje streszczenie 1. nru miniserii z Vertigo autorstwa Paula Pope'a pt. 100%. Można je przeczytać tutaj. Recenzja i kolejne streszczenia niebawem. Wtedy jakiś ładniejszy post o tym informujący się pojawi. A tutaj: http://www.dccomics.com.pl/Oneshoty/face1#header_main - poprawiona wersja recenzji Face Petera Milligana, link dodałem też do postu o tym komiksie.

poniedziałek, 14 marca 2011

Marvel 08.1962 - Journey Into Mystery #83, Amazing Fantasy #15

Journey Into Mystery #83 – sierpień 1962

“Journey Into Mystery” wystartowało za czasów Atlas Comics w 1952 roku skupiając się na horrorach, dreszczowcach i opowieściach science-fiction. Jednakowoż wszystko się zmieniło wraz z nadejściem Srebrnego Wieku Komiksów, kiedy to Marvel zaczął publikować w magazynie historie superbohaterskie. Szczególnie ważne są numery od 83., w którym ukazały się trzy fabuły: “Zbrodnia doskonała”, “Kiedy dżungla śpi” oraz…

Thor Potężny i kamienni ludzie z Saturna!
Moc Thora!
Thor Potężny kontratakuje!

Fabuła.: Stan Lee
Scenariusz: Larry Lieber
Rysunki: Jack Kirby

Debiutuje Thor i jego ziemskie wcielenie dr Donald Blake. 
---------------------------------------------

I stało się – po Fantastycznej Czwórce, Hulku i Henry’m Pymie w sierpniu roku 1962 zadebiutowali dwaj nowi herosi, których przeznaczeniem było zostać jednymi z największych. Spider-Man rozpoczął swe zmagania w omawianym niżej „Amazing Fantasy #15”, natomiast drugi z nich, Thor – pojawia się właśnie tutaj.

Naszym bohaterem jest dr Don Blake, który spędzał wakacje w Europie. Jest to człowiek raczej nietęgiej postury, dodatkowo aby normalnie chodzić musi wspierać się na lasce. Okazuje się jednak, że ten stan rzeczy ulegnie gwałtownym zmianom. W okolicy bowiem ląduje oddział zwiadowczy kamiennych ludzi, którzy w naszej atmosferze są prawie niezniszczalni. Ich przybycie zauważył stary rybak i pognał czym prędzej do miasta by wszystkich poinformować, oczywiście nikt mu nie uwierzył. Usłyszał go jednak nasz doktor i z ciekawości poszedł sprawdzić wiarygodność niesamowitej historii. Ku swemu zdumieniu natknął się na kamienne postaci, nie miał on jednak tyle szczęścia co rybak i po chwili musiał uciekać przed chcącymi go zabić obcymi. Udało mu się zgubić ich na chwilę w niedalekiej jaskini, gdzie niechcący odkrył tajne przejście, a za nim – starą, drewnianą laskę. Próbując nią podnieść skałę blokującą tylne wyjście z jaskini ,wystrzelił z niej piorunem a następnie przeistoczył się w Thora. Dalej raczej wiadomo jak historia się potoczy.

Chwila jednak na samego Thora. Oczywiście jest to nordycki bóg, pełen dumy i poczucia sprawiedliwości władca gromów z młotem. Młot ów może dzierżyć tylko wybrana osoba, jak widać to nie przypadek, a przeznaczenie sprowadziło do jaskini Dona Blake’a. Jakież moce ma jednak komiksowy Thor? Nadnaturalna siła to oczywistość, niezniszczalny młot, którym można rzucać na wielkie odległości po czym zawsze wraca on do rąk Thora to podstawowa broń. Ale młot ma jeszcze kilka sztuczek w zanadrzu, otóż jeśli uderzy się nim raz w ziemię zmienia się z powrotem w laskę, a właściciela w normalnego człowieka, i na odwrót jeśli uderzy się laską w normalnej postaci. Jeśliby jednak uderzyć dwa razy Thor przywołuje deszcz, śnieg i wielką burzę z piorunami, po trzech uderzeniach pogoda wraca do normy. Ostatnia sztuczka: jeśli nordycki bóg zakręci nad głową młotem i ustawi siłą rozpędu przed sobą, to ten pociągnie go ze sobą, przez co uniesie go w powietrze, i, koniec końców, pozwoli latać.

Tak więc jest to postać stworzona z pomysłem, pomijam fakt, że umieszczanie nordyckiego boga w roli amerykańskiego superbohatera jest nieco naciągane, lecz można to przeżyć. Swoją drogą jeśli nordyccy bogowie istnieją, to co z innymi? Na odpowiedź przyjdzie jeszcze poczekać. Póki co, Thor jest bardziej realny niż bogowie innych religii. Oczywiście Stanowi chodziło o nawiązanie do mitologii niż do religii (w powszechnym uznaniu, nie będziemy teraz zagłębiać się w szczegóły), nawiązując do tezy, skądinąd wg mnie słusznej, jakoby komiksy były współczesną mitologią. Tak więc w przyszłości pojawi się sporo boskich herosów. Na razie jednak mamy samego Thora i przy nim pozostańmy.

Pojawienie się kosmitów chcących opanować Ziemię, która jest zapewne najpopularniejszą planetą sądząc po ilości najeżdżających nas kosmitów, jest naiwne i kiczowate, lecz kamienne ludki służą tu właściwie za mięso armatnie, które pozwoli nam obejrzeć Thora w akcji. Widziałem i nawet jestem ukontentowany. Po walce Blake wraca do USA, a nam pozostaje czekać na następną przygodę, w której, mam nadzieję, dostanie ciekawszych oponentów do rozprawienia się.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=15142

 

Amazing Fantasy #15 – sierpień 1962


“Amazing Fantasy” było serią Marvel Comics, której zadaniem była prezentacja kilku historii na łamach jednego komiksu. Wszystkie skupiały się na horrorze, kryminale, potworach i im podobnych. Seria przez pierwsze 6 nrów nazywała się “Amazing Adventures”, przez kolejnych 7 “Amazing Adult Fantasy”, aż na dwa ostatnie nry przeistoczyła się w “Amazing Fantasy”. To właśnie w ostatnim nrze serii pozwolono Stanowi Lee, Steve’owi Ditko i Jackowi Kirby’emu zaprezentować projekt, który mieli od jakiegoś czasu już w głowie, a którego wydawnictwo wcześniej nie zaaprobowało. Lecz skoro seria szła do kasacji, nikt nie przeszkodził wspomnianym twórcom zamieścić tu historii o Spider-Manie. Ku zaskoczeniu, okazała się ona absolutnym hitem, a wydawnictwo zalały listy z prośbami o kontynuowanie przygód bohatera.

Poniższy opis przedstawia tylko historię o Spider-Manie, lecz gwoli ścisłości wspomnę, iż znalazły się w ostatnim nrze “Amazing Fantasy” również: “Dzwonnik”, “Człowiek w pudle mumii” oraz “Marsjanie są wśród nas!” – wszystkie autorstwa tej samej ekipy, która stworzyła historię:

Spider-Man! cz. 1. i 2.

Scen. Stan Lee, Rys. Steve Ditko

I debiuty: Peter Parker, który zostaje Spider-Manem, ciocia May, wujek Ben, Flash Thompson, Liz Allan.
Jest też śmierć: ginie wspomniany wujek Ben.

Sam komiks jest drugim najdroższym komiksem w historii i najdroższym komiksem Srebrnego Wieku, całkiem niedawno sprzedano go za 1,100,000 dolarów.

--------------------------------------------------------------

Pierwszy komiks o Spider-Manie w historii. Po raz pierwszy pojawia się zamknięty w sobie, słaby fizycznie, lecz genialny w naukach ścisłych Peter Parker, będący przedmiotem żartów ze strony lubujących się w rozrywkach rówieśników. Peter dodatkowo nie ma rodziców, nie wiemy co się z nimi stało, jednak kiedy go zastajemy jest wychowywany przez ciotkę i wujka. W numerze brak jest nadnaturalnych wrogów, jedynym przeciwnikiem jest zepchnięty na trzeci plan włamywacz, który ma tylko dwie sceny. Włamywacz ów nieświadomie przyczynia się do powstania superbohatera. Jest to również pierwszy komiks o Spider-Manie, w którymś ktoś ginie, tym kimś jest nie byle kto, tylko sam wujek Petera, Ben. Pojawia się tutaj także geneza powstania Spider-Mana. Ponadto mamy tu Crashera Hogana, wrestlera, który jako pierwszy ma możliwość zetknięcia się ze Spideyem w walce, drugi jest, oczywiście, włamywacz. Tutaj też po raz pierwszy pojawia się ciocia May, Flash Thompson (główny anty-Peterowy uczeń) i Liz Allen (dziewczyna z „paczki” Flasha).

Peter zostaje ugryziony przez napromieniowanego radioaktywnością pająka i zyskuje pajęczo-podobne umiejętności (nadnaturalna siła, spryt, wyczucie równowagi, możliwość przyczepiania się do pionowych powierzchni, sufitów etc. oraz szósty zmysł). Zachłyśnięty nowonabytymi mocami postanawia wykorzystać je w showbiznesie, gdzie szybko staje się gwiazdą. Jako, że cały czas jest wyśmiewany przez innych, nic sobie nie robi z uciekającego przed ochroną włamywacza. Od teraz nie będzie przejmował się cudzymi sprawami, skupi się na sobie, cioci i wujku – jedynych osobach, które go kochają. Niestety pech chce, iż włamywacz po kilku dniach włamuje się do jego domu i zabija podczas szarpaniny wujka Bena. Peter Parker, po raz pierwszy więc przywdziewa kostium do walki z przestępczością i łapie mordercę. Gdy dowiaduje się, że mógł go zatrzymać wcześniej, kierowany poczuciem winy postanawia poświęcić się walce z ludźmi, którzy sprawiają cierpienie innym i czynić dobro.

W tym komiksie po raz pierwszy pojawia się kostium Spider-Mana oraz wyrzutnie sieci, jak i sama sieć – wszystko stworzone przez Petera. Klasyczne w początkowych numerach przejaskrawianie jego umiejętności naukowych. Warto wspomnieć, iż Peter jest dopiero w liceum.

Komiks jest bardzo krótki, lecz fabuła jest bardzo wciągająca, a z bohaterem można się utożsamiać. Faktem jest, iż cała akcja skupia się tylko na nim, kreując postać z krwi i kości, całą resztę pozostawiając raczej jednowymiarową, choć wyeksponowanie niektórych postaci sugeruje, że w przyszłości spotka je dalszy rozwój. Pomimo szybkiej akcji i nagłych zmian scenerii, komiks nie razi większymi wadami. Wyraziste jest w nim również moralizatorstwo, choć przekazane nienachalnie.

Przedstawiony jest tutaj nastolatek, z którym każdy, z założenia, młody czytelnik może się utożsamić, co więcej zostaje on tutaj potraktowany jako dorosły. Wszystko co się z nim wiąże, tak tutaj, jak i w przyszłości, jest traktowane poważnie, jego młody wiek nie sprawia, że twórcy tworzą bardziej infantylne historie, świadczy o tym już sama nazwa Spider-Man a nie np. Spider-Boy, co więcej historia jest opowiedziana z jego perspektywy – nikt naprawdę nie ma o nim pełnej wiedzy poza czytelnikiem i nim samym, niezależnie czy są to wyszydzający go rówieśnicy czy kochająca ciocia. I na odwrót nic nie wiemy o pozostałych postaciach, ponadto, co wie o nich Peter. Było to całkowite nowatorstwo w branży komiksowej. Peter przez to zachowuje się jak każdy nastolatek, i na pewno nie tylko, który zyskuje nagle nadnaturalne moce, a który w dodatku nie jest popularną osobą wśród rówieśników – postanawia wykorzystać je dla zysku i sławy, w pogoni za naiwnym snem. Czuje się bezpieczny, ponieważ ma dom i kochającą rodzinę, więc wszystko dla niego wydaje się proste po uzyskaniu mocy. Będzie teraz myślał tylko o sobie i rodzinie. Niestety Parker jest siłą wepchnięty w dorosłość, musi nauczyć się pierwszej ważnej lekcji – w życiu nic nie jest takie proste jak się wydaje. Jego jedyne miejsce spokoju, wydawałoby się nienaruszalne, jego ostoja – dom – zostaje napadnięty, jego wujek, zastępujący mu ojca, zabity. W dodatku przez osobę, którą Peter mógł zatrzymać jeszcze kilka dni wcześniej. Od tej pory musi sam podejmować decyzje, od tej pory musi przyjąć do wiadomości, że nie może żyć nie przejmując się światem, a kiedy dodatkowo ma wielkie moce, to tym bardziej musi je wykorzystać w dobrych celach. W przeciwnym wypadku, czeka na niego i jego bliskich jeszcze więcej cierpienia. I chociaż, oczywiście, takie zachowanie nie może w pełni zagwarantować nikomu bezpieczeństwa, to jest jedyną drogą właściwą moralnie. I taką też obiera na koniec komiksu Peter Parker – Człowiek-Pająk.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=15134

Poniżej zaś nieużyta okładka nru, narysowana przez Steve'a Ditko, wersję wykorzystaną stworzył Jack Kirby.

Avalon Pulse #186

Dość skromny tydzień, w którym niedużo się działo. Choć warto przeczytać jak formuje się nieznana grupa Mścicieli z przeszłości w New Avengers, co nawiązuje do pełnej niejasności przeszłości Nicka Fury'ego. Oprócz tego nowy Venom zaczyna swoją własną serię w dobrym stylu oraz, oczywiście, trwa nadal Age of X.

Tutaj (http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showPub&pub=761), pod pseudonimem Mr. M. pisałem kilka słów o:

5 Ronin #2
New Avengers Vol. 2 #10
Onslaught Unleashed #2
Venom Vol. 2 #1  

Marvel 07.1962 - Fantastic Four #5, Incredible Hulk #2

Fantastic Four #5 – lipiec 1962

I. Więźniowie Dra Dooma!
II. Powrót do przeszłości!
III. Śladem Czarnobrodego
IV. Zemsta Dra Dooma

Scen.: Stan Lee
Rys.: Jack Kirby

Debiutuje jeden z największych czarnych charakterów w historii Marvela: dr Victor Von Doom. Od razu też pojawia się jego pierwszy Doombot.

Pojawiająca się w komiksie postać Blackbearda istniała naprawdę. Był to pirat, który swoją karierę rozpoczął w 1716 roku.

----------------------------------------------------

Kolejna klasyczna postać w annałach Marvel Comics, obecnie jeden z największych czarnych charakterów w całym uniwersum, dr Victor Von Doom, debiutuje za sprawą Stana Lee i Jacka Kirby’ego, czyniąc ten komiks absolutnym klasykiem nie tylko serii o F4, ale i marvelowskiego świata w ogóle.

Zanim jednak spotkamy złowieszczego dra, jeszcze bez peleryny, mamy okazję odwiedzić F4, gdzie Pochodnia i Thing rozpoczęli właśnie kolejną kłótnię. Warto dodać, iż punktem zapalnym był komiks o… Hulku. Sue i Reed gaszą emocje dwójki rywali, w przypadku Johnny’ego dosłownie, po czym życie mogłoby się toczyć normalnie. Jednak, oczywiście, nic nie jest normalne w życiu superbohaterów. Pojawia się Dr Doom, który siłą swoich wynalazków zmusza F4 do kapitulacji. Zabiera on naszych bohaterów do swego zamku, gdzie Reed, Johnny i Ben dowiadują się, że mają dla niego zdobyć mityczny skarb Merlina, aby to zrobić muszą cofnąć się w czasie. Victor nie może tego uczynić sam, gdyż musi obsługiwać wehikuł czasu. By upewnić się, co do współpracy F4 Von Doom przetrzymuje Sue jako zakładnika. Bohaterowie mają 48 godzin na znalezienie legendarnego, również w naszym uniwersum, pirata Czarnobrodego i wykraść mu skarb.

W przeszłości zostają wciągnięci na statek piracki i nawet mamy bitwę morską na kartach komiksu. W końcu odnajdują skarb, gdy okazuje się, że Czarnobrodym jest… Thing. Niestety Ben zachwycony życiem pirata zwraca się przeciw Reedowi i Johnny’emu. Pech chce, że trafiają na sztorm i zebrani razem, po przeprosinach Bena, wracają do teraźniejszości. Doom tam odkrywa, iż F4 wypełnili skrzynię ze skarbem zwykłymi łańcuchami. Thing atakuje Dooma, lecz okazuje się, iż jest to robot. Prawdziwy Doom jest gdzie indziej i właśnie odciął dopływ tlenu bohaterom. Na szczęście Niewidzialna Dziewczyna korzysta z chwilowej nieuwago Victora i wysadza jego maszynerię, wybuch uderza prosto w Dooma. Uwolnieni bohaterowie uciekają szybko przez okno zamku Von Dooma, który już odzyskał przytomność. Pochodnia podpala jego zamek, aby go wykurzyć, jednak jest to po myśli Dra, gdyż i tak miał się pozbyć zgromadzonych tutaj materiałów i tajemnic. Sam natomiast bez problemu ucieka i nawet krótki pościg Johnny’ego na nic się zdaje.

Mamy też tutaj genezę Dra, który jest starym znajomym Reeda ze studiów. Otóż Von Doom jest ekstremalnie uzdolnionym człowiekiem, który zaczął łączyć naukę z magią, dopuszczając się przeróżnych niebezpiecznych eksperymentów. W wyniku jednego niszczy sobie twarz i wysadza pokój, zostaje wyrzucony z uczelni, jednak nie zaprzestaje swych działań. Ostatnio widziano go, jak ruszył w Himalaje.

W ten sposób, mamy tutaj do czynienia z klasykiem Marvela w czystej postaci. Dr Doom, doombot, geneza Dooma – wszystko tu jest. Ponadto jest to pierwszy adwersarz F4, który nie zostaje przez nich pokonany. W dodatku możemy zobaczyć jak wygląda piratowanie w stylu F4 oraz poznać złą stronę Bena Grimma.

Licząc na szybki powrót Dra Dooma, kończę opis poleceniem tego komiksu, chyba, po FF#1 i IH#1, najważniejszego do tej pory.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16511
Incredible Hulk #2 – lipiec 1962

Terror Ludzi Ropuch!
1. Wejście… Ludzi Ropuch
2. Więźniowie Ludzi Ropuch!
3. Bruce Banner poszukiwany za zdradę!
4. Hulk wpada w amok!
5. Koniec Hulka?

Scen.: Stan Lee
Rys.: Jack Kirby

Wystarczy spojrzeć na okładkę, aby wiedzieć czego można spodziewać się po tym komiksie. Kicz i dawka naiwności, która sprawia, że opowieści z kosmitami wszelkiego rodzaju nie stają się w moim uznaniu historiami wartymi wczytania się. Dlatego też nie będę przystawał nazbyt długo aby nie poświęcić na 2. nr Hulka zbyt wiele czasu.

Historia jest prosta: Ludzie Ropuchy chcą podbić Ziemię. Mówiący po angielsku kosmici o wyglądzie pomarańczowych, oczywiście, ropuch porywają w tym celu najwybitniejszego naukowca na Ziemi – Bruce’a Bannera. Widać Reed Richards nie jest taki mądry (co prawda spotkania między bohaterami w ramach tego uniwersum dopiero nastąpią, więc kosmici mają prawo jeszcze nie wiedzieć, że Bruce i Reed żyją na tej samej Ziemi). Jeśli Banner nie wyjawi im poziomu rozwinięcia naukowego Ziemi, aby mogli ją zaatakować, to ją zaatakują. Wydaje się to nieco nielogiczne, ale cóż, Ludzie Ropuchy są bardziej rozwinięci niż ludzie z Ziemi. Oczywiście Bruce zmienia się w Hulka, kiedy statek kosmiczny okrążając Ziemie znalazł się po stronie gdzie jest noc. Zielone monstrum (tak, nie ma już szarego Hulka) wszystko demoluje, tymczasem siły obrony USA wystrzeliwują rakiety wynikiem czego statek spada do znajomej nam bazy wojskowej, tej samej, w której powstał Hulk. Nic to, że ta baza jest po drugiej stronie planety, niż na tej, na której właśnie orbitował pojazd Ropucholudzi. Bruce zostaje podejrzany o zdradę. Kosmici atakują Ziemię. Bruce jako Hulk ucieka z więzienia, po czym z powrotem jako Banner rozprawia się z najeźdźcami.

Jest naiwnie, kiczowato, pretekstowo i to w złym stylu. Plusem jest nakreślenie relacji generała Rossa do Bannera, którego uważa za mięczaka, gdy w tym czasie jego córka Betty darzy go sympatią. Plusem jest też sam początek komiksu, w który Hulk atakuje małe miasto, w wyniku czego ludzie w popłochu uciekają do domów, zamykają drzwi i w panice chowają się, gdzie tylko można. Szkoda, że po tak przyjemnym wstępie komiks staje się infantylną potyczką z kosmitami. Ale moda na przybyszów z innych planet trwała ówcześnie na dobre, więc pojawienie się ich w Hulku (i w innych komiksach Marvela) nie dziwi, choć nie wzbudza pozytywnych uczuć. Komiks raczej tylko dla fanów zielonego wielkoluda.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=13437

piątek, 11 marca 2011

Marvel 05.1962 - Incredible Hulk #1, Fantastic Four #4

Incredible Hulk #1 – maj 1962

1. Nadejście Hulka
2. Hulk uderza
3. Poszukiwanie Hulka
4. Wejście Gargulca
5. Hulk zwycięzca

Scen.: Stan Lee
Rys.: Jack Kirby


Debiutuje Bruce Banner (Hulk) i jego pomocnik Rick Jones. Po raz pierwszy pojawia się także jego zacięty wróg generał Thaddeus "Thunderbolt" Ross oraz jego córka, ukochana Bannera, Betty Ross. Postać Hulka jest inspirowana Panem Jeckyllem i drem Hyde'm oraz Frankensteinem.

-------------------------------------------------------------------

Stan Lee nie przestaje tworzyć nowych postaci, po FF i Henry’m Pymie, nadszedł czas na Hulka, a to zaledwie początek wysypu herosów od Stana i, co za tym idzie, Marvela. Z drugiej jednak strony nie jestem pewien czy o Hulku można mówić, jak o herosie. Jest on tak samo wielkim zagrożeniem, jak nie jeden superprzestępca, Hulk bowiem kieruje się prymitywną żądzą niszczenia. Kolos jest więc kolejną postacią Stana, która nie ma być po prostu herosem kierującym się niczym niezmąconym kodem moralnym w lateksie. Lee raz jeszcze (po Fantastycznej Czwórce i Ant-Manie) odchodzi od kanonu superbohaterskiego tworząc nie dość, że postać udręczoną, to na dodatek, siejącą większe zniszczenie i grozę niż niejeden superprzestępca.

Fabuła pierwszego komiksu z serii podzielona jest, jak widać, na 5 części. W pierwszej poznajemy dra Bruce’a Bannera, genialnego naukowca, który właśnie przygotowuje się do próby użycia bomby emitującej promienie gamma na terenie pustynnej bazy wojskowej. Popędza go nerwowy generał Ross, za to za Bannerem wstawia się córka generała, Betty. Jest z nimi również pomocnik Bannera Igor, który odradza wykonania eksperymentu. Wszystko jednak prowadzi do próby bombowej, niestety na teren wybuchu wjeżdża młody chłopak, który założył się z kolegami, że uda mu się tu dojechać bez strachu. Bruce każe opóźnić eksplozję i biegnie ratować chłopaka, niestety Igor uznaje, że to dobra okazja pozbycia się Bannera i bomba wybucha. Banner ratuje chłopaka, lecz sam wchłania potężną dawkę promieniowania.

W części drugiej Bruce i uratowany przez niego chłopak imieniem Rick Jones znajdują się w szpitalu, niestety nocą zachodzi transformacja i Banner zmienia się w prymitywną i posiadającą ogromną siłę bestię, w Hulka. W tej wersji nie ma zbyt lotnego umysłu i nienawidzi ludzi, szczególnie Bannera. Rick postanawia za nim podążyć i zapobiec szerzeniu się zniszczeń dokonywanych przez Hulka, ponieważ jako sierota czuje się przywiązany do jedynego człowieka, który mu bezinteresownie pomógł. Jednak najgorsze dopiero przed nimi, gdyż szaroskórym monstrum zainteresowali się Rosjanie – co przedstawione zostaje szczegółowo począwszy od części 3.

Tak prezentuje się zarys pierwszego w historii komiksu o Hulku. Klasyczny motyw Jeckylla i Hyde’a zostaje włożony w zagrożenie promieniotwórcze i zimną wojnę. Bruce nie chce się zmieniać nocami w szarego stwora, nie wydaje się jednak by miał jakiś wybór. Tymczasem postać Betty i jej przywiązanie do Bannera sugeruje, iż czeka nas jeszcze sporo opowieści z jej udziałem. W międzyczasie jej ojciec przysięga, że Hulk zostanie zniszczony. Motyw rosyjski kończy się natomiast nadzieją, że całe ZSRR wkrótce się skończy. Cóż, jeszcze chwilę trzeba będzie zaczekać.

Historia jest, jak to u Stana bywa, prowadzona dobrze i z wyczuciem. Rażą jedynie duże naiwności przy spotkaniu z Rosjanami, w tym Gargulcem. Wspomnę jeszcze, że Igor także okazuje się być rosyjskim szpiegiem. Poza tym wszystko napisane i narysowane jest rzetelnie.

Całość jednak, mimo, że niekwestionowanie dobra, jakoś nie zrobiła na mnie większego wrażenia, choć na pewno warto przyjrzeć się rozwojowi tej postaci, szczególnie walki, jaka zachodzi w jej wnętrzu.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=13425
Fantastic Four #4 – maj 1962

Nadejście Sub-Marinera!
I. Śladem Pochodni
II. Wejście Sub-Marinera
III. Niech świat się strzeże!
IV. Zemsta Sub-Marinera!
V. Powrót do głębokości

Scen.: Stan Lee
Rys.: Jack Kirby

Po raz pierwszy w Srebrnym Wieku pojawia się Namor.

-------------------------------------------------------------------

W kolejnym nrze przygód czwórki bohaterów Stan postanowił nie wprowadzać nowych wrogów, lecz na nowo wprowadzić do uniwersum Marvela klasyczną postać ze Złotej Ery komiksów tego wydawnictwa (choć jeszcze pod inną nazwą), jedną z pierwszych postaci, która (obok oryginalnej Ludzkiej Pochodni i Kapitana Ameryki) osiągnęła status gwiazdy w przemyśle komiksowym. Jak już wcześniej pisałem, lata 50. ubiegłego wieku nie były przychylne dla superbohaterów, przez co większość serii o nich pozamykano. Wraz z nadejściem nowej ery jednak, Stan Lee postanowił przywrócić niektóre z postaci z powrotem do akcji, na pewno też wyciągał niektóre z nich kiedy nie miał pomysłu na całkiem nowy charakter. Tak też Fantastyczna Czwórka stawiła czoła Sub-Marinerowi, czyli księciu Atlantydy – Namorowi. Oryginalnie książę pojawił się, atakując Amerykę omyłkowo sądząc, że to USA zabija jego pobratymców. Walczy wtedy m.in. z Ludzką Pochodnią. Gdy okazuje się, że wina za zbrodnie leży po stronie nazistów i zdrajców Antlantydy dołącza do amerykańskich herosów i w grupie o nazwie Najeźdzcy (Invaders) walczy z Trzecią Rzeszą. Zdarza mu się jednak zwracać swój gniew przeciw USA. Jednym z największych wydarzeń w karierze Namora w Złotym Wieku był atak, w którym spowodował powódź i katastrofę w Ameryce, jak i przeżył monumentalny pojedynek z Jimem Hammondem - czyli oryginalnym Pochodnią.

Wróćmy jednak fo Fantastycznej Czwórki. Kontynuujemy wątek zaczęty w poprzednim nrze, otóż Johnny odszedł z F4. Reed i Sue nie mają mimo to zamiaru zostawić samego. Ben jest raczej ukontentowany, lecz Reed wypomina mu, że Pochodnia odszedł przez niego i przez jego zazdrość, że Johnny’emu samemu udało się powstrzymać Miracle Mana. I tak bohaterowie zaczynają przeczesywać miasto.

Na Johnny’ego natyka się Thing, nie ma on jednak zamiaru po prostu poprosić o powrót, wręcz przeciwnie, chce go nauczyć respektu i pokazać „kto tutaj tak naprawdę rządzi”. Zamierza więc trochę go obić. Jako, że wokół znajduje się benzyna, gdyż Johnny ukrył się w punkcie naprawy samochodów, gdzie grzebał w silnikach, Storm nie może użyć ognia. Z pomocą przychodzi mu nagła transformacja Thinga na powrót w Bena, szczęśliwy Grimm przestaje przejmować się Pochodnią, który odlatuje. Zmiana Bena jest jednak krótkotrwała i po chwili znów jest Thingiem, ku swemu rozgoryczeniu.

Johnny zatrzymuje się w schronisku dla bezdomnych aby trochę odpocząć. Tam znajduje komiks o Namorze i zastanawia się, gdzie ta legendarna postać obecnie przebywa. Jeden z bezdomnych zauważa lekturę Storma i mówi, że mają tu jednego, który ma moce niczym Namor. Próbują go zmusić do popisu, jednak ten się denerwuje i wywiązuje się bijatyka, w której tajemniczy bezdomny ma ogromną przewagę nad innymi. Johnny przerywa walkę, po to tylko aby odkryć, iż owym bezdomnym jest sam Namor cierpiący na amnezję. Storm wrzuca go do wody, z której Sub-Mariner czerpie moc, po chwili ten odzyskuje pełnię sił i pamięć, niestety jego królestwo jest zniszczone przez testy bombowe. Postanawia więc zemścić się na ludzkości i ją zniszczyć. Pozostaje więc na koniec pojedynek F4, przyzwanej przez Johnny’ego, z Namorem i jego gigantyczną bestią o nazwie, jakże odpowiedniej, Giganto.

I tak fabuła kolejnej części przygód F4 prezentuje się całkiem przyzwoicie, choć przypadkowe odnalezienie Namora jest nieco zbyt przypadkowe. Dobrym pomysłem na powrót Księcia Atlantydy jest odnalezienie go przez Ludzką Pochodnię, przez co Stan Lee stworzył paralelę do Złotego Wieku. Dodatkowo atak i motywacja Sub-Marinera również pokazane są bardzo klasycznie. Zachowanie Grimma jest bardzo negatywne, coraz bardziej pogrąża się w nienawiści do własnego wyglądu i coraz bardziej wyładować chce ją na Pochodni. Na koniec pokaże jednak, że pewna doza bezinteresowności w nim się nadal tli.

Giganto i jego atak na Nowy Jork wygląda niczym atak Godzilli na Tokio, tylko o wiele krótszy. Dopowiedzieć jeszcze trzeba, iż Namor zakochuje się w Sue Storm, co będzie powracającym wątkiem w przyszłości.

Koniec końców, kolejne spotkanie z F4 jest przyzwoite, a powrót Namora dobrym ruchem, choć mogło być bardziej monumentalnie. Z pewnością jednak usłyszymy o nim jeszcze nie raz. I oby następnym razem więcej narozrabiał i był trochę bardziej skomplikowaną postacią.

Streszczenie mojego autorstwa:  http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16510