OGŁOSZENIE!

Z POWODU PRAC REMONTOWYCH NA DC MULTIVERSE NIEKTÓRE LINKI ODNOSZĄCE DO RECENZJI KOMIKSÓW VERTIGO NIE DZIAŁAJĄ! BĘDĘ JE UZUPEŁNIAŁ W MIARĘ POSTĘPU PRAC NAD SERWISEM.

wtorek, 15 lutego 2011

Face: Beauty is Only a Scalpel Away (Vertigo) - recenzja


Poprawiona i przeredagowana wersja poniższej recenzji dostępna jest na DC Multiverse.

Face: Beauty is Only a Scalpel Away
Twarz: Piękno jest tylko o skalpel stąd

Scenariusz: Peter Milligan
Ilustracje: Duncan Fegredo
Komiks wydany w ramach Vertigo Voices w styczniu, 1995 roku.

Vertigo Voices było inicjatywą Vertigo, w której artyści mieli niemal nieograniczoną swobodę twórczą w kreowaniu one-shotów. Inicjatywa była krótkotrwała liczyła 3 komiksy, lecz w Vertigo ukazuje się dość duża ilość powieści graficznych, więc zakończenie jednej serii nie jest powodem do narzekań.

Co byłbyś/byłabyś w stanie zrobić dla stania się pięknym/piękną? Czym jest piękno? Co jest piękne? Czy kubizm jest piękny? A twarz kubistyczna? Twoja twarz?

Peter Milligan atakując nas już od pierwszej strony agresywnym obrazowaniem, przedstawia nam młodego, ambitnego i zdolnego chirurga plastycznego, który wyobraża sobie wykonywanie zabiegów przez siebie na własnej twarzy. Jego mania plastycznej chirurgii sięga dalej niż on sam jest się w stanie przyznać. Przed ślubem upiększył swoją żonę, którą namawia na kolejne operacje, na pierwszy rzut oka potrafi rozpoznać różnorakie modyfikacje wśród ludzi wokół siebie. Niestety nie obywa się bez kryzysów i problemów. Splot wydarzeń rzuca bohatera wraz z żoną na odseparowaną od świata wyspę, która należy do ekscentrycznego artysty na emeryturze i jego lokaja. Operacja plastyczna ma być wykonana na malarzu, opętanym widmem zmarłej ukochanej. Jego twarz ma stać się sztuką godną współczesnych czasów, artystą nowoczesnym ma być chirurg. Odchodząc z neoklasycystycznej chirurgii ma przejść w chirurgię kubistyczną.

Face okazuje się być nastrojowym dreszczowcem, w którym tajemnica z przeszłości, nieznane intencje bohaterów mieszają się z dyskusjami nt. sztuki i idei piękna. Nie brak zaskakujących zwrotów akcji, frustracji, paranoi i mocniejszych scen, na czele z finałem historii. Niestety Milliganowi zabrakło teoretycznego zacięcia. Dysputy o sztuce i estetyce są zaledwie otarciem się o tę niezwykle obszerne zagadnienie. Jest to największa wada komiksu, mógł on się stać świetnym zderzeniem poglądów estetycznych, rozważań nad naturą sztuki, życia etc. Jednak po wszystkim tak naprawdę pozostaje dreszczowiec, który nie do końca utrzymuje ciężar narzucony mu w połowie historii. Akcja i intryga pod koniec przejmują główną rolę i niewiele zostaje z prób definiowania poruszonych wcześniej idei.

Sama intryga zaś, abstrahując od teorii estetyki, jest zajmująca, trzyma w napięciu, może też zaskoczyć rozwiązaniem fabularnym. Jednakże ona również cierpi na podobną wadę, co rozważania estetyczne. Powolne budowanie napięcia kończy się tak naprawdę wraz z końcem dyskusji. Potem akcja nabiera rozpędu układając wszystkie części układanki, na chwilę tylko zwalniając przy fabularnych transpozycjach, dodatkowo próbując oscylować wokół agresywnego oniryzmu, do którego kontrybuują ilustracje będące mocno realistyczne, lecz równocześnie rozmazane krawędzie i nie do końca wyraźne szczegóły sprawiają lekko odrealnione wrażenie.

Ostatecznie komiks mnie jednak rozczarował. Miałem nadzieję, że w recenzji będę mógł sobie pozwolić na omawianie poruszonych idei estetycznych, na polemikę, komentarz, własne rozważania. Nic z tego. Powierzchowność dyskusji nie pozwala na wyciągnięcie zbyt daleko idących wniosków, lecz sam postawiony problem jest intrygujący. Nie chodzi o samą ideę piękna, a o chirurgów plastycznych. Czy są oni artystami? Żeby na to odpowiedzieć, trzeba się cofnąć do innego pytania. Czy zadaniem sztuki jest tworzenie piękna? Ponownie jesteśmy odesłani do innej kwestii, mianowicie do kwestii tego, czym owo piękno jest? Nie mówiąc już o pominięciu kwestii zadania (i istoty) sztuki. Używając przykładów z komiksu, w końcu o nim staram się pisać, czy kubizm jest piękny? Jeśli tak czy gdybyśmy spotkali na ulicy człowieka wyglądającego na wyciągniętego z obrazu Picassa, uznalibyśmy go za pięknego? Sądzę, że nie jest to wykluczone, trzeba jednak wejść w wyższe stopnie odczuwania sztuki, jak i poświęcania się dla niej. Akceptujemy widok na obrazie, gdy jest on tylko na płótnie, lecz tego samego nie chcemy zaakceptować w życiu. Czy wejście na kolejny poziom odczuwania i tworzenia sztuki nie zakładałoby uczynienie nią życia? Własnego ciała? Czy przez modę, stroje, makijaże, tatuaże etc. już tego nie robimy? I, co więcej, czyż chirurgia plastyczna nie została w to włączona? Nasuwa mi się w tym momencie na myśl Genesis P-Oriddge, który przez wiele lat modyfikował swoje ciało. Czy zmienił je w dzieło sztuki? Opinie są podzielone, lecz jeśli tak, to wtedy nic nie stoi na przeszkodzie by uznać chirurga plastycznego artystą, który miast rzeźbić w marmurze, rzeźbi w ludzkim ciele. Póki co chirurg jest bardziej narzędziem aniżeli świadomym swego dzieła, może w przyszłości pojawią się ludzie, którzy wykorzystają tę gałąź medycyny do świadomego przeobrażania ludzkich ciał z twory surrealistyczne, które będziemy oglądać w galeriach sztuki współczesnej. Tak naprawdę nie jest to tak odległe. Ani nie jest to temat, który by się już wielokrotnie nie pojawiał, tak w twórczości fabularnej, jak i życiu.

Komiks oczywiście na żadne pytanie nie udziela odpowiedzi. Nie wiadomo czy mógłby. Odpowiedź jest w nas i świadczy o naszym postrzeganiu życia i sztuki, a nie o samym życiu i samej sztuce. Warto się zastanowić, warto Face przeczytać, choć nie jest to lektura, zajmująca m

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz