Przeredagowana wersja recenzji pojawiła się tutaj!
Tytuł: Wire Hangers
Druciane wieszaki
"Under My Skin"pts. 1-4
"Pod moją skórą" cz. 1-4
Scenariusz i ilustracje: Alan Roberts
Liternictwo: Robbie Robbins i Chris Mowry
IDW, 2010
Korzystając z przerwy między czytaniem komiksów Marvela i Vertigo, zacząłem poznawać dokładniej propozycje wydawnictwa IDW. Po losowym wyborze, padł on na miniserię Wire Hangers, będącej połączeniem brutalnego dreszczowca z kryminałem oraz delikatnymi naleciałościami teorii spiskowych.

Robert, na codzień muzyk metalowy i punkowy (gra w dwóch grupach), postanowił połączyć dużą ilość często spotykanych schematów ze swoimi własnymi pomysłami, mając nadzieję na stworzenie oryginalnego i popularnego tytułu. Mamy tu więc ambitną dziennikarkę, która wpada na trop afery, twardego glinę, który musi sam walczyć o sprawiedliwość, a który przeżył wcześniej ciężkie chwile, pojawiają bogaci przestępcy na wysokich szczeblach, korupcja w policji i polityce, słowem wszystko, czego można się spodziewać po tego typu historii. Centralną postacią zostaje jednak Cypra, człowiek, który nosi w sobie sekret związany z niemal wszystkimi osobami. Jego zdolności, halucynacje i wewnętrzna walka jasno wyrażają, iż Robert jego charakterystykę przemyślał najlepiej i to na tej postaci stara się oprzeć największy ciężar komiksu. Niestety Cypra nie jest nazbyt ciekawą personą. Jego prowadzenie od wściekłości do rezygnacji jest dodatkowo nielogiczne. Przywołam jedną sekwencję. Cypra walczy z policją i agentami, gdyż nie chce się poddać, lecz w trakcie brutalnej potyczki zostaje ranny i schwytany. Po krzykach zagrzewających siebie do walki, później nie ma na nią żadnej ochoty, pozwala robić ze swoim ciałem wszystko, co chcą jego oprawcy, lecz nagle, gdy pada słowo "Pan" (w odniesieniu do Boga), znów nabiera motywacji do opierania się wrogom. Takich scen jest więcej, wieszakowaty bezdomny, zawsze gdy dostanie silniejszy cios od kogokolwiek traci sens życia, po czym jakieś słowo czy halucynacja sprawiają, iż ponownie rusza do walki. Ta repetycja jest nieco irytująca, na szczęście obecne są też inne postaci.
Co prawda żadna z nich nie wzbudza wielkich emocji, lecz zaprezentowane są w sposób dość realistyczny, biorąc pod uwagę ilość wykorzystanych klisz. Historia przez to jest niestety przewidywalna i trudno wyobrazić sobie by trzymała kogokolwiek mocno w napięciu, szczególnie po punkcie zwrotnym, który nieco mnie zniesmaczył łatwością, z jaką do niego dochodzi. Okazuje się bowiem, że główny negatywny charakter komiksu, pozwala wszystkim ze swoich ludzi, znać niemal wszystkie szczegóły prowadzonej przez siebie działalności. Nie jest to z jego strony bynajmniej mądre, pozwala zaś dalej toczyć się fabule i zamknąć ją w krótszym czasie.
Wizualnie, komiks prezentuje się podobnie do ilustracji Bena Templesmitha. Sam Robert otwarcie stwierdza, że jest fanem Dave'a McKeana oraz Templesmitha właśnie. Sam również jestem miłośnikiem Dave'a, lecz Ben nigdy mnie nie zachwycał. Alan zaś znacznie bliżej ma tego drugiego. Szczególnie jeśli chodzi o nakładanie kolorów. Roberts jest jednak nieco dokładniejszy i jeśli pojawia się u niego jakaś potworność, to ją widać dość dokładnie. A tych trochę jest, głównie jednak ograniczają się do brutalnych mordów. Mimo to komiks nie atakuje skrajnie agresywnym obrazowaniem, wszystko jest wkomponowane w nastrój miniserii, który od początku sugeruje, co w niej zobaczymy, więc nie jesteśmy niczym zaskakiwani.
Pomimo przewidywalności i małej ilości wzbudzanych emocji, Wire Hangers czyta się szybko i przyjemnie. Akcja nie jest niczym spowalniana, zamiast uwag, myśli postaci czy narracji w ramkach, Robert, co jest wielkim plusem, pozwala tworzyć całość fabularną ilustracjom i dialogom. Jedynym wyjątkiem są myśli Cypra'y, lecz jest ich na tyle mało, że nie wzbudzając negatywnego wrażenia.
Komiks powinien więc zainteresować miłośników obrazkowej grozy, którzy mają właśnie ochotę na rozrywkową i niezobowiązującą miniserię. Pozostali nie będą mocno usatysfakcjonowani lekturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz