OGŁOSZENIE!

Z POWODU PRAC REMONTOWYCH NA DC MULTIVERSE NIEKTÓRE LINKI ODNOSZĄCE DO RECENZJI KOMIKSÓW VERTIGO NIE DZIAŁAJĄ! BĘDĘ JE UZUPEŁNIAŁ W MIARĘ POSTĘPU PRAC NAD SERWISEM.

piątek, 18 marca 2011

Marvel 09.1963 - Fantastic Four #6, Incredible Hulk #3, Journey Into Mystery #84, Tales to Astonish #35

Fantastic Four #6 – wrzesień 1962

I. Więźniowie śmiertelnego duetu!
II. Gdy super-zagrożenia się jednoczą
III. Gdy przyjaciele wypadają
IV. Pochwyceni!
V. Koniec… czy początek?

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby



Na powrót Dra Dooma długo czekać nie trzeba było, już w 6. nrze F4 Victor wprowadził w życie kolejny plan, tym razem mający na celu całkowite usunięcie ludzi, którzy mogą sprawić mu jakiekolwiek problemy na Ziemi. Jednak nie jest w swoich działaniach sam, oto bowiem do ataku rusza także Namor.

Aby wstrząsnąć życiem F4 i czytelników ich przygód, Stan Lee postanowił zestawić bohaterów nie z jednym, a z dwoma z największych wrogów jakim Reed i spółka stawili czoła. Jako, że jest to dopiero 6. nr, a Człowiek Kret teoretycznie poległ w 1. nrze, użyto dwóch rywali z dwóch poprzednich komiksów. Sam pomysł już wzbudza ciekawość, tym bardziej, że nie jest to kolejna potyczka z kiczowatymi kosmitami.

Historia zaczyna się gdy Johnny Storm wraca do bazy F4 po poszukiwaniach śladów Dra Dooma, oczywiście nic nie znalazł, a jego zamek z poprzedniego nru jest całkowicie zniszczony. Znów mamy też możliwość zobaczenia reakcji ludzi na przelot Ludzkiej Pochodni czy popychanie na ulicach ludzi przez Niewidzialną Dziewczynę. Swoją drogą dlaczego ona biega przez miasto niewidzialna, skoro i tak rozpycha się środkiem ulicy a nie wykorzystuje mocy by przebiec szybko bokiem? I czemu nikt na to nie reaguje, jakby tak szedł jakiś czarny charakter to już pewnie zarobiłby kilka wyzwisk. Po tej chwili narzekania ruszajmy dalej, gdyż za moment opowieść przeistoczy się w trzymający w napięciu komiks.

W międzyczasie jednak, po obejrzeniu jak uruchamiana jest winda do bazy F4, widzimy jak nasi bohaterowie odpowiadają na listy do nich wysłane. Są już znanymi postaciami w całej Ameryce, a ich miejsce pobytu nie jest tajemnicą. Mr. Fantastic odwiedza chłopaka w szpitalu i wyjaśnia mu dlaczego jego kostium rozciąga się wraz z nim (stworzony jest on z niestabilnych cząsteczek), szkoda, że nie wyjaśnił przy okazji dlaczego marynarki czy pirackie ciuchy z poprzedniej przygody też się rozciągały. Thing tymczasem wysyła metalową przesyłkę gangowi z ulicy Yancy, który niepochlebnie się o nim wyraził.

Jednak zło nie śpi i pod postacią Victora Von Dooma, już z peleryną, ale jeszcze z pojedynczym zapięciem, namierza Namora. Doomowi udaje się przekonać księcia Atlantydy, że przybywa z pokojową misją i razem ruszają do podwodnej bazy Sub-Marinera, tam w doskonałej erudycji Doom namawia i skłania Namora do wspomożenia Victora w zniszczeniu F4. Oczywiście Doom ma niezawodny plan. Namor udaje się więc do bazy bohaterów, gdzie wcześniej wywiązała się mała kłótnia Johnny’ego z Sue, która po kryjomu przetrzymywała zdjęcie księcia Atlantydy. Reed i Ben również zażądali wyjaśnień, jednak wtedy właśnie pojawia się w drzwiach sam Namor. W drzwiach pokoju, gdzie rozmawiają F4, gdyż do budynku wleciał już przez okno, po defiladowym marszu przez miasto.

Reed, Ben i Johnny nie wierzą w zapewnienia o przyjaźni Namora, w które bez problemu uwierzyła Sue i postanawiają sprawdzić, czy nie podłożył gdzieś pułapki, Johnny nawet próbuje stoczyć mały pojedynek z Namorem, lecz nie odnosi większego skutku. Gdy nic nie znajdują budynek nagle unosi się w powietrze. Otóż Namor zainstalował małe urządzenie w budynku, a teraz Dr Doom swym pojazdem kieruje budynek w kosmos i prosto w słońce. Oczywiście ani F4, ani zdradzony Namor, który nie był świadom, że uznany został przez Victora za jednego z tych, którzy mogą mu zagrozić w przyszłości, nie mają zamiaru polec bez walki.

Nie będę dokładnie opisywał, jak przebiegło starcie, lecz warto powiedzieć, iż Doom tym razem odniósł zwycięstwo nad F4, Ben i Sue nie mogą go dosięgnąć, Reedowi poparzył ręce, a Johnny nie pali się w kosmosie. Wszystko spadło na barki Namora, który postanowił nie zginąć z rąk Victora Von Dooma. Sub-Marinerowi udaje się zapobiec zrealizowaniu planu Dooma, lecz ten po raz kolejny ucieka zanim ktoś może do niego dojść. Niestety tym razem wpada w deszcz meteorytów i znika w kosmicznej otchłani.

Trzeba przyznać, że komiks doskonale trzyma w napięciu, ma dużo ciekawie poprowadzonej akcji, Doom jest przedstawiony jako naprawdę potężny i zmyślny przeciwnik. Namor chcąc nie chcąc musi walczyć po stronie F4, w dodatku wiemy, że zainteresowanie Sue, może być przez nią odwzajemniane. Wszystko to składa się na naprawdę porządny numer.

No i mamy tu większy przekrój bazy F4, który nie omieszkam zamieścić na koniec opisu komiksu, którego lekturę mocno polecam, gdyż jest to jedna z lepszych opowieści o F4, i najlepsza jaka powstała do tej pory. Po podwójnym spotkaniu z Doomem, nie ma chyba co liczyć na jego szybki powrót, lecz z niecierpliwością czekam na kolejne starcie z tym potężnym oponentem. Jeśli zaś chodzi o Namora, to nie wzbudził on mojej wielkiej sympatii, jednak on też z pewnością powróci na łamy komiksu.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16648
Poniżej przekrój bazy F4.

Incredible Hulk #3 – wrzesień 1962

1. Hulk wygnany w odległy kosmos
2. Geneza Hulka
3. Czy potężny Hulk będzie wyzwaniem dla Ringmastera?

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby

Debiutuje Cyrk Zbrodni.

------------------------------------------------------------

Kolejny Hulk, kolejny zawód. Miałem nadzieję, że po słabych ropuszych ludziach przyjdzie kolej na zdecydowanie lepszą opowieść, lecz tym razem się zawiodłem, Hulk nadal bowiem trzyma poziom, niestety niski.

Ricka i zielone monstrum zastajemy, tam gdzie ich opuściliśmy ostatnio, czyli Hulk jest uwięziony w specjalnej komorze stworzonej przez Bruce’a Bannera, a otworzyć ją ma wartujący Jones. Niestety chłopak zostaje złapany przez żołnierzy, którzy mają rozkaz przyprowadzić go do gen. Rossa. „Thunderbolt” przekonuje nieco opornego Ricka, aby przyprowadził do nich Hulka, gdyż jest on jedyną osobą, która może bez szwanku przejść próbę nowej rakiety. Jones uważa, że może dla kraju pomóc generałowi przetestować rakietę i sprowadza Hulka. Ma ułatwione zadanie, gdyż wściekłe alter ego Bannera, ściga Ricka, który prowadzi go wprost do rakiety.

Jak się jednak okazuje był to fortel generała, który wystrzelił Hulka w kosmos aby ten już nigdy nie wrócił. W rakiecie ponownie pojawia się Bruce Banner, na krótko jednak, gdyż wpada w otaczający Ziemię pas radioaktywności, który na powrót przemienia go w niszczycielskiego stwora. Tymczasem Rick, by zadośćuczynić za zdradę Bruce’a postanawia go uratować. Nastolatek niezauważony w pilnie chronionej bazie wojskowej, podchodzi do niestrzeżonego urządzenia kontrolującego rakietę, mającą na pokładzie jedno z największych zagrożeń, po czym ją wyłącza specjalnym panelem, przy okazji poprzez zsumowane radioaktywności kosmiczną i Hulka, ładunek tychże przechodzi z rakiety, przez panel kontrolny i wchodzi w chłopaka. Rakieta natomiast spada na Ziemię, oczywiście prosto do naszej bazy wojskowej, niewypatrzona przez nikogo. Brzmi to cokolwiek niedorzecznie, naciąganie i skrajnie naiwnie. Jak się jednak okazuje, Hulk nie zmienia się z powrotem w Bannera, co więcej Rick sprawuje nad nim mentalną kontrolę, dzięki której monstrum spełnia wszystkie jego polecenia (jak Terminator w drugiej części serii o Elektronicznym Mordercy). Po małych perturbacjach zamyka go we wspomnianej na początku komorze, a czytelnikom przedstawiony zostaje retelling powstania Hulka.

Gdzie indziej w międzyczasie grasuje Ringmaster wraz ze swoim Cyrkiem Zbrodni. Jak cyrk, to pełen specyficznych osób (w tym miejscu mocno polecam film Toda Browninga pt. „Freaks”). Nasz przestępca ma następujący m.o.: otwiera cyrk w mieście, hipnotyzuje ludzi, po czym jego świta okrada wszystkich w całym mieście. Bowiem do cyrku, jak każdy wie, przychodzą wszyscy mieszkańcy danego miasta i bez trudu mieszczą się w namiocie. Swoją drogą, skoro cyrk składa się z chciwych, złych indywiduów, to dziwne, że nieruchomych ludzi tylko okradają.

Oczywiście w międzyczasie natkną się na Hulka i będzie bijatyka.

W samym komiksie mamy pewne nowatorstwo, otóż Hulk zaczął latać. Mimo że właściwie wybija się w powietrze na zasadzie gigantycznego skoku. Co więcej, tak pomyślałem, skoro aby Banner przemienił się w Hulka wystarczy zabrać go spoza promieni słonecznych (jak na swe nieszczęście zrobili Ludzie Ropuchy), to dziwne, że nie zmienia się w zwykłych pomieszczeniach bez słońca, nie powinien więc wtedy Bruce mieć też nadziei, na powrót do normalnej formy w swojej komorze. Ale teraz to sprawa przeszłości, Hulk od momentu napromieniowania po raz drugi, cały czas jest Hulkiem.

Jeszcze tylko na koniec słowo o Ringmastrze. Sprytny hipnotyzer, mimo iż oszałamiającej kariery w uniwersum Marvela nie zrobi, to trochę w nim pobędzie i spotka się np. ze Spider-Manem, więc o nim jeszcze usłyszymy.

Słowem zakończenia, uznaję komiks za niezbyt dobry, naiwny, pretekstowy, nielogiczny. Seria o Hulku nie zachwyca i nie sprawia, że czeka się na przygody wielkoluda z niecierpliwością, raczej z obawą.


Journey Into Mystery #84 – wrzesień 1962

W kolejnym nrze “Journey Into Mystery” otrzymujemy następujące historie: “Wiedźmia godzina”, “Gdzieś czai się Coś” oraz…

Potężny Thor kontra Egzekutor

Scenariusz: Larry Lieber
Rysunki: Jack Kirby

Po miesiącu odpoczynku od debiutu Thora na łamach komiksów, otrzymujemy kolejną opowieść, w której nordycki bóg piorunów zetrze się z niegodziwcami. Tym razem jednak walka będzie o wiele bardziej przyziemna, żadne istoty z Saturna czy innych planet nie próbują zaatakować Ziemi. I całe szczęście.

Rozpoczynamy krótkim przypomnieniem poprzedniej przygody wraz ze streszczeniem powstania Thora, by zaraz potem przenieść się do Ameryki, gdzie poczciwy Don Blake leczy kolejnego pacjenta podczas domowej wizyty. Nakreślone zostają przy okazji relacje między nim a jego pielęgniarką imieniem Jane. Otóż nasz kulawy doktor jest potajemnie zakochany w asystującej mu kobiecie, jednak nie ma zamiaru wyjawić swego uczucia, gdyż, wg niego, nie ma żadnych, jako kulawy, szans na zdobycie jej serca. Tymczasem Jane sama darzy pewnym uczuciem Blake’a, jednak czeka aż on wykona pierwszy ruch, oczywiście taki nie następuje.

Na sprawy romantyczne nie ma jednak zbyt wiele czasu. Jak się okazuje w San Diablo trwa wojna domowa, źli komuniści pod wodzą brutalnego Egzekutora walczą z dobrymi demokratami. USA postanawia wysłać konwój lekarzy aby pomagali rannym, dr Blake zgłasza się do wyjazdu, wraz z nim, i innymi lekarzami, wyrusza Jane. Kłopoty zaczynają się jednak już na starcie, ponieważ Egzekutor nie ma zamiaru pozwolić im dotrzeć do San Diablo. Trzy samoloty mają zatopić bezbronny statek z USA. Niespodziewanie na miejscu pojawia się Thor, który rozprawia się z żołnierzami, a my przy okazji widzimy kolejną jego sztuczkę: tworzenie mini trąby powietrznej poprzez kręcenie młotem.

Po dopłynięciu czeka na nich kilku strzelców, których Don pokonuje wezwaniem burzy. Następnie jako Thor niszczy atakujące czołgi. Jednak nawet on jest bezbronny gdy komuniści porywają jako zakładnika Jane. Z powrotem jako Blake daje się złapać oddziałom Egzekutora, niestety ten odbiera mu laskę i od razu wysyła na rozstrzelanie.

Druga opowieść o Thorze ma wyraźny, antykomunistyczny morał. Nordycki bóg walczy tutaj niejako w służbie amerykańskiej demokracji. Sytuacja w San Diablo jest wprowadzona w celach, można powiedzieć, dydaktycznych. Symbol frakcji komunistycznej to, znany nam, sierp i młot – oczywiście czerwony. Sam Egzekutor zaś przypomina wyglądem pewne osoby z Kuby, aczkolwiek nie wiem czy jest to zamierzone podobieństwo. Patrząc na okładkę kojarzył mi się z Che Geuvarą. Los komunistów jest, oczywiście, z góry przesądzony. Komunizm jest wszak do szczętu zły i brutalny, natomiast wyzwolenie może przynieść nam jedynie demokracja, której posłańcami są Stany Zjednoczone. Żołnierze Egzekutora w końcu „uświadamiają” sobie, że to USA są przyjaciółmi, a nie ci, którzy rozpętują wojny. Dobra, również komiksowa, propaganda robi swoje, a ludzi trzeba wychowywać w duchu amerykańskim. Jak dla mnie jest to wada komiksu. Nie dlatego, że popieram reżimy komunistyczne, czy jakiekolwiek inne, ale dlatego, że demokracja amerykańska i takież wartości nie są doskonałe i przesadne ich idealizowanie jest już hipokryzją, tudzież nie znajomością realiów. Oczywiście klimat czasów ma swoje prawa i nawet wszystko można wytłumaczyć walką z większym złem i zimnowojenną rywalizacją, ale tak czy inaczej, pewien niesmak pozostaje.

Poza tym komiks prezentuje się jako średnia historia, której największym plusem jest nakreślenie pierwszych relacji w życiu osobistym Dona. Oprócz tego mamy kilka scen z Thorem w akcji, niewiele, ale wystarczy by czekać z nadzieją na kolejny numer. A ten już za miesiąc.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16678
Tales To Astonish #35 – wrzesień 1962

Oprócz omówionej poniżej historii oryginalnie w 35. nrze “Tales To Astonish” ukazała się historia “Drzwi donikąd”.

1. Powrót Ant-Mana
2. Armia mrówek
3. Zemsta Ant-Mana

Scenariusz: Stan Lee
Rysunki: Jack Kirby

Henry Pym po raz pierwszy pojawia się jako Ant-Man.
-----------------------------------------------------------------

Henry Pym powraca. Pomimo postanowienia zaprzestania eksperymentów w dziedzinach uznawanych za niepoważne, po kilku tygodniach ciekawość naukowa daje o sobie znać i Pym z powrotem powraca do badań nad miniaturyzacją ludzi. Tym razem jednak jest lepiej przygotowany, ostatnie tygodnie poświęcił także nad badaniem sposobu komunikacji mrówek i wynalazł specjalny hełm, który pozwala mu na rozmowę i kontrolowanie mrówek. Jego schemat, przypominający mi skecz Monty Pythona, w którym wyjaśniono jak pozbyć się wszystkich chorób na świecie, znajduje się pod opisem. Zmyślny naukowiec pomyślał także nad wzmocnionym kostiumem ochronnym stworzonym z niestabilnych cząsteczek (takich jakich używa F4), dzięki czemu dopasowuje się on do rozmiaru jego ciała, widać hełm jest z podobnych cząsteczek, bo również się dostosowuje.

Zanim zarysuję fabułę, dwie uwagi. Otóż zmniejszanie się Pyma wygląda w ten sposób, iż polewa on sobie fragment ręki swoim eliksirem, po czym zmniejsza się całe jego ciało, niebyt dobrze to wygląda. Po drugie Henry powracając z przygody nie przygotował sobie eliksiru powiększającego i tylko dzięki niespodziewanemu dla niego faktowi, że zachował siłę człowieka swojej wielkości udaje mu się go użyć. Takie drobne niedopatrzenia. Zresztą fakt zachowania siły nieproporcjonalnej do zmniejszania się również uważam za naciągany. Ale da się przeżyć.

Fabuła zaś prezentuje się następująco. Po streszczeniu poprzedniej przygody Pyma, znajdujemy go wraz z asystentami, opracowującego właśnie gaz uodporniający ludzi na radioaktywność. Dowiadują się o tym komuniści zza Żelaznej Kurtyny i wysyłają swoich szpiegów aby ukradli informację od Pyma i jego asystentów a następnie ich zabili. Henry ma jednak inny pomysł i jako Ant-Man atakuje oprawców wraz z zastępem mrówek.

Historia nie należy do najbardziej odkrywczych ani trzymających w napięciu, lecz służy jako ponowne wprowadzenie Henry’ego, tym razem jednak jako Ant-Mana. Jak głosi zapowiedź na koniec komiksu, już za miesiąc kolejne starcie przed Człowiekiem-Mrówką. Abstrahując trochę od samej historii, sam pseudonim jak i moce Pyma wydają się nieco absurdalne, ale taki już urok tych opowieści.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=15139
Schemat hełmu Ant-Mana:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz