Na początek:
Spawn #1-8
Nie będę, na dzień dzisiejszy recenzował dalszych nrów Spawna. Zamierzam raczej utknąć w miniseriach, oneshotach i wybranych seriach/story arcach. Sam Spawn nie należy do moich ulubieńców, tym bardziej dziwi mnie, że recenzje, które napisałem są tak pozytywne.
Spawn – #1-4, czerwiec-wrzesień 1992
Pytania cz. 1-4
Scenariusz i rysunki: Todd McFarlane
Todd McFarlane, pracujący przed przystąpieniem do wzmożonego działania twórczego nad Spawnem przy innych znanych seriach, wcześniej był osobą, którą można pamiętać z DC oraz, a może głównie, z Marvela. Mi osobiście po raz pierwszy przedstawił się jako rysownik serii Amazing Spider-Man, współtwórca wraz Davidem Michelinie postaci Venoma, z którym Spidey zmierzył się w 300. nrze popularnej serii. McFarlane chciał jednak, kto może się dziwić, większej artystycznej swobody. Poniekąd dostał ją, gdy pozwolono mu wystartować z własną serią poświęconą Spider-Manowi. Był to wtedy czwarty magazyn, po Amazing Spider-Man, Spectacular Spider-Man i Web of Spider-Man, poświęcony Pajęczakowi pt., po prostu, Spider-Man. Już w Amazingu, Todd pokazał, że jego Pająk jest mroczniejszy i bardziej ponury, głównie za pomocą rysunków, które doskonale potrafiły przedstawić brudne uliczki, zniszczone wnętrza i dziwaczne postaci. Choć nigdy, co może być odczytane przez niektórych jako bluźnierstwo, nie byłem wielkim fanem rysunków McFarlane’a, to muszę mu przyznać, że niewiele jest osób, które tak dobrze przedstawiały ciemne zaułki Nowego Jorku i innych miast. Za jego czasów Pająk stał się też bardziej Pajęczy, a we własnej serii Todda zmierzył się z bardziej niż kiedykolwiek żądnym krwi (dosłownie) Jaszczurem, seryjnym zabójcą dzieci, opętanym Hobgoblinem i żywym wampirem. Nie chcę tutaj jednak omawiać serii Spider-Man, tylko przez te kilka zdań nakreślić nieco postać Todda przed odejściem z Marvela. Bowiem Todd w dalszym ciągu pragnął więcej twórczej swobody.
W liście dołączonym do pierwszego nru Spawna, McFarlane stwierdza, niejako oskarża, zarzuca zarówno Marvelowi, jak i DC, że nie przejmują się twórcami, że nie traktują ich dobrze, że korporacje przejmują się bardziej postaciami niż twórcami, że w opisie danej postaci często na próżno szukać informacji o twórcach i autorach jej przygód. A przecież twórcy często mają wizję, którą chcieliby przedstawić, a którą wydawnictwa blokują, gdy tylko jakaś seria zaczyna się dobrze sprzedawać, często właśnie dzięki tym wizjom, o których, zdaje się, wydawnictwa zapominają, lub nie chcą pamiętać. Dlatego też Todd założył własne wydawnictwo: Image Comics.
Osobiście muszę stwierdzić, iż mam cokolwiek ambiwalentny stosunek do słów, które padły we wspomnianym liście. Fakt, że często (zwykle) postać jest ważniejsza od twórcy, jednak nie jest to całkiem bez sensu. Powiedzmy, że do Spider-Mana przyszedłby autor z wizją, w której robi z niego mordercę, pijaka i gwałciciela, fakt, że sam bym chętnie to przeczytał (ale jako What If…?, a nie ongoing) nie znaczy, że będzie to dobre, nawet jeśli historia będzie dobrze przedstawiona. Ktoś musi sprawować pieczę i pilnować aby dana postać zachowywała się dalej podobnie, żeby była dalej sobą. Mainstream to, niestety, jak i stety, nie jest miejsce na wielkie i odważne eksperymenty. Ma to swe plusy i minusy, jak wszystko. Głównie jednak chodzi o utrzymanie i pozyskanie czytelników, sam mam tylko zawsze nadzieję, że będzie to pozyskanie, choć w ramach mainstreamu, to wciąż inteligentne i intrygujące. Co więcej odnoszę wrażenie, że takie traktowanie postaci sprzyja ich mitologicznemu/mitologizującemu charakterowi.
Todd w dalszej części listu nieco osłabia swój oskarżycielski ton, stwierdzając, że nawet jeśli nie cała wizja, to pewne sugestie powinny być uwzględniane, po uprzednim rozpatrzeniu. Nie sposób się z Toddem nie zgodzić. Każdy ma pewne pomysły, a skoro pracuje przez pewien już czas nad serią to powinien mieć coś do powiedzenia. Choć jako scenarzysta Todd i inni z pewnością mieli coś do powiedzenia. Ile by to jednak nie było, było to niewystarczająca ilość dla Kanadyjczyka, jak i innych, którzy uskarżali się na zbyt dalekie interwencje „z góry”, do Image dołączyli m.in. Erik Larsen (również znany m.in. z Amazing Spider-Man, jak i Spider-Man) czy Jim Lee (znany głównie z Uncanny X-Men i Punisher: War Journal). Zresztą na mocno ograniczoną swobodę skarżył się także J. M. DeMatteis, który w Marvelu tworzył całkiem sporo (Spectacular Spider-Man, krótko w Spider-Man, trochę w Amazing Spider-Man, gdzie za jego czasów rozpoczęła się Druga Saga Klonów, stworzył też historie w Mark Spector: Moon Knight, Man-Thing czy jeszcze wcześniej w Marvel Team-Up, jest również autorem klasycznego inter-crossover pomiędzy trzema seriami o Spider-Manie pt. Ostatnie łowy Kravena). Twórcy ci też tworzyli w DC. Coś więc musiało być na rzeczy, wydawnictwo zapewne zbyt daleko ingerowało w swobodę twórców, choć w końcu pracowali dla niego więc musieli jakoś zwierzchnikom się podporządkować. Pewnie najgorsze jest, że po prostu nikt ich nie słuchał i traktował ich opinii na poważnie. A to potrafi frustrować.
Aby sięgnąć wreszcie po upragnioną swobodę, a mimo to, jak można sądzić, pozostać w mainstreamie założono Image Comics. Mroczny i brutalny charakter historii McFarlane’a znalazł dogodny czas, w latach 90. komiksy były zdecydowanie brutalniejsze niż wcześniej, a nawet niż dzisiaj. Ghost Rider czy Morbius: The Living Vampire doskonale to udowadniają (jak się rozprawia z jednym z wrogów Morbius: pobitemu łamie mu niemal wszystkie kości, po czym zakopuje go żywcem w cmentarnym grobie), oczywiście bardziej „jasne” serie nie mają aż takiej dawki mroku, jednak nawet Spider-Man miał swoją porcję, potężną trzeba przyznać, m.in. w czternastoczęściowej historii pt. Maksimum Rzezi (Maximum Carnage).
Zresztą wolność i swoboda artystyczna, ani w Image, ani nigdzie indziej, gdzie chce się osiągnąć jakiś sukces nie jest, i nie może być pełna. Spawn również wyrobił sobie pewną markę i aby dbać o jednolitość postaci, ktoś musi pilnować aby nie zmieniono zbyt wiele, gdy inni scenarzyści zabiorą się za serię. Oczywiście w tym wypadku to twórcy serii mieli mieć całkowitą kontrolę nad swoimi tworami, a inni scenarzyści działają na zasadzie zaproszonych gości (tu będzie m.in. Frank Miller czy Neil Gaiman).
Przejdźmy jednak to opisu samego komiksu. Przy nowej serii, jako, że przy Image ograniczam pojawianie się komiksów tylko do wybranych pozycji, póki co prezentuję zestawienie komiksów w ramach określonych historii. Oczywiście całość serii to trwająca opowieść, która rozgrywa się na łamach wszystkich części, nie zamykając za każdym razem wątków, aby w następnym nrze niemal wszystko rozpocząć od nowa. Pierwsza historia rozgrywa się na łamach czterech komiksów o Spawnie (okładki których przewijają się wg chronologicznej kolejności przez ten opis), stanowiąc wprowadzenie do jego świata, osoby, wrogów i innych postaci.
Spawn zawiera w sobie mrok, niejednoznaczność moralną, przemoc, demony, piekło, motywy religijne, spiski rządowe, tajnych agentów etc. Czyli wszystko, co, jak się wydaje, skrywa się poza jasnym światłem powierzchownej warstwy codziennego życia. Bohatera, którego nie znamy ani z imienia, ani z pseudonimu, choć domyślamy się, że to Spawn, spotykamy w 1987 roku, w, delikatnie mówiąc, niezbyt sprzyjających mu warunkach. Jest całkowicie zagubiony, nie wie kim jest, nie ma wspomnień. Wie tylko, że jakiś czas temu zginął i sprzedał swą duszę aby zobaczyć się jeszcze raz z nią. Kim jednak? Tego także nie pamięta.
Przez pierwszą historię poznajemy kolejne elementy układanki, gdy pamięć powoli wraca do naszego (anty)bohatera. Pomagają nam w tym relacje z telewizyjnych programów informacyjnych. Świetnie wprowadzone trzy kanały, jeden obiektywny, drugi prezentujący przekonania raczej agresywne (niech się przestępcy powybijają, po co policja im w tym przeszkadza?) i trzeci skupiający się na elementach plotkarskich i sensacyjnych, z gatunku kolorowej prasy. Czyli trzy punkty widzenia, daje to intrygujące połączenie, choć daleko do operowania medium telewizyjnym znanym z komiksów Franka Millera, przykładem tego genialny Powrót Mrocznego Rycerza.
Sam Spawn to były agent rządowy Al Simmons, doskonały pracownik i zabójca, patriota i dobry mąż. Niestety jego szefowie nie podzielali do końca jego moralności, w jakiś sposób zginął, następnie trafił do piekła, gdzie sprzedał duszę by spotkać się z żoną.
Przenosimy się do 1992 roku. Al jest Spawnem, albo lepiej HellSpawnem. Ma dziwny kostium, dziwne moce i zdeformowane ciało, jakby wyciągnięte przed chwilą z pożaru. Po co? Tego nie wie. Pomaga bezdomnej dziewczynie gdy atakują ją młodociani przestępcy. W mediach krąży o nim informacja, jako o bohaterze. On sam błąka się zagubiony, pełen pustki i uczucia jakby nadal był martwy.
Wanda tymczasem ponownie wyszła za mąż (choć jej pamięć o Alu pozostała), ma córkę. Jakie prawo ma więc Al by wtrącać się teraz w jej życie? Odwiedza ją pod przykrywką osoby spisującej psy w dzielnicy. Jego moce pozwalają mu na wejście w człowieczą formę, niestety jest wtedy białym blondynem, podczas gdy naprawdę jest on Murzynem. Kolejny żart nieznanego sprawcy jego cierpienia, który nieźle go oszukał podczas transakcji.
W mieście tymczasem grasuje potwór wyrywający przestępcom serca. Violator niedługo przyjrzy się bliżej Spawnowi, jeszcze w czasie pierwszej historii. Ostatnimi osobami, jakie poznajemy są dwaj policjanci Sam i Twitch, którzy prowadzą śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw dokonywanych przez Violatora. Ich nieco ironiczny humor jest dobrze wgrany w mroczną historię całości.
Wszystko opowiedziane jest, jak można przypuszczać w ciemnych tonacjach, akcja rozgrywa się w mrocznych uliczkach, wspomnienia są popękane, nikłe i ponure, nawet bardziej niż świat wokół nas. Jedyne światło otacza postać i okolicę Wandy i jej obecnego męża. Spawn jest kreaturą brudu i nocy, stworzeniem grzechu, całkiem niekompatybilną z otoczeniem byłej żony. Jaki może być jednak los stworzenia grzechu, które zapragnie czynić dobro?
Pod koniec pierwszej historii tego akurat się nie dowiemy, dowiemy się za to wielu szczegółów z dawnego i obecnego życia Spawna, choć wciąż wiele pozostanie nie odkryte. Zobaczymy też pojedynek z Violatorem. Niestety muszę powiedzieć, że jest to pojedynek, który mnie rozczarował. Zawiera trochę ironii, lecz umieszczenie większości akcji poza kadrami nie wychodzi jej na dobre. Nie chcę powiedzieć, że zostawianie pole do popisu dla wyobraźni jest złe, sceny z dzieciństwa antybohatera filmu Peeping Tom robią nie mniejsze, a nawet większe wrażenie, gdy są niepokazywane dosłownie. Jednak w przypadku starcia z Violatorem, pokazywanie latających kończyn i dźwięków walki jest pomysłem wg mnie chybionym, nie mamy żadnego pola dla wyobraźni, gdyż i tak wiadomo co się dzieje, a mimo to jest nam to zabrane sprzed oczu.
Ogólnie całemu komiksowi czegoś brakuje, jest trochę monotonny, za mało intensywny, nieco także chaotyczny w sposobie prezentacji akcji. Mimo to wciąga i chce się poznać dalsze wyjaśnienia. Dużym plusem jest przejaskrawiona postać Violatora, który non stop rzuca groteskowymi żartami, pogróżkami i wszystkim innym, co tylko można powiedzieć, będąc przeciwieństwem małomównego i ponurego Ala.
Koniec końców dostajemy kilka pytań. Czy Al umrze ponownie, czy straci na zawsze duszę, czy dowie się, kto go zabił, czy dowie się dlaczego zginął? Pytań jest jeszcze więcej i z ciekawością podchodzi się dzięki nim do przyszłego nru.
McFarlane przyłożył się i przemyślał historię, widać, że starał się aby wyszło jak najlepiej i charakterystycznie. Może trochę przesadza z próbami udziwnienia swego świata, przez co pojawiają się chaotyczne sceny i przegadane momenty. W całości jednak wychodzi dobrze, pozostawiając nadzieję, iż będzie jeszcze lepiej.
Na koniec postać Violatora w obu formach, a jeszcze przed nią spis komu dedykowane są poszczególne nry.
Spawn #1 – Jack Kirby (Ur. 28.08.1917. Twórca Kapitana Ameryki, współtwórca Fantastycznej Czwórki, X-Men i Hulka, tworyz też Eternals, jak i adaptację komiksową 2001: Odysei Kosmicznej. Czuł się niesprawiedliwie traktowany i opuścił Marvel na rzecz DC, gdzie stworzył sagę Czwarty świat, zamkniętą z powodu niskiej sprzedaży, potem krótko jeszcze tworzył dla Marvela, po czym przeszedł do animacji telewizyjnych i komiksów niezależny. Jedna z ikon świata komiksu. Zm. 06.02.1994)
Spawn #2 – Steve Ditko (Ur. 02.11.1927. Współtwórca Spider-Mana i Dra Strange’a, zwycięzca ważnych nagród komiksowych, jak nagroda im. Jacka Kirby’ego i nagroda im. Willa Eisnera. Odszedł z Marvela z powodu nieporozumień, głównie ze Stanem Lee przy serii Amazing Spider-Man. Pracował potem w różnych miejscach m.in. w DC, gdzie stworzył istniejące przez długi czas postaci. Potem jeszcze przy kilku okazjach wracał do Marvela.)
Spawn #3 – Jerry “The Joker” Robinson (Ur. 01.01.1922. Ikona komiksu, głównie znany z komiksów o Batmanie z lat ’40. Współtwórca postaci Robina i Jokera. Autor książki The Comics, prezes National Cartoonists Society i Association of American Editorial Cartoonists. Był jedną z osób dzięki którym Jerry Siegel i Joe Shuster wygrali proces przeciw DC.)
Spawn #4 – Joe Shuster (Ur. 10.07.1914. Współtwórca Supermana, prowadził wiele spraw sądowych przeciw DC aby uznano jego wkład w stworzenie tej postaci. Po zakończeniu prac nasdSupermanem nie odnosił wielkich sukcesów, w latach ’70. wycofał się z branży z powodu częściowej ślepoty. Zm. 30.07.1992)
Spawn #5 – październik 1992
Sprawiedliwość
Scenariusz i rysunki: Todd McFarlane
Trzeba uczciwie przyznać, iż historia z Violatorem, Malebolgią i, oczywiście, Spawnem, z poprzednich nrów pozostawiła przyjemne wrażenie i z zaciekawieniem podchodziłem do kolejnego spotkania z piekielną kreaturą, która ma charakter nie do końca piekielny. Jeśli ktoś jednak szuka wielu nowych informacji o Alu czy vendetty przeciw tajemniczym oprawcom Simmonsa może się srodze zawieść. Jednak warto na chwilę zapomnieć o przeszłości Spawna, gdyż teraźniejszość oferuje również całkiem sporo.
W tym numerze mamy możliwość bliższego przyjrzenia się dwóm policjantom, Samowi i Twitchowi, którzy gotowi są nieco naginać literę prawa by utrzymać porządek w mieście. Nic na skalę Brudnego Harry’ego, po prostu obserwacja podejrzanych, a właściwie podejrzanego pana. Tym panem jest Billy Kincaid, osadzony w szpitalu psychiatrycznym seryjny i brutalny morderca dzieci. Udowodniono mu jednak tylko jedno morderstwo, gdyż ktoś na wysokich szczeblach władzy bardzo nie chciał aby sprawa Kincaida za bardzo mu zaszkodziła. Zabił on też córkę jednego z senatorów, który następnie wynajął Ala Simmonsa aby ten zabił Billy’ego. Al w trakcie poszukiwań odkrył dowody zbrodni Kincaida, lecz ani jego przełożeni ani nikt inny nie chciał się nimi zainteresować, a wszystko w końcu i tak usunięto. Teraz psychopata wychodzi na wolność za dobre sprawowanie. Sam, Twitch i Spawn nie mają jednak zamiaru pozwolić mu na sielskie życie. Tym bardziej, że wraca on do ćwiartowania dzieci.
Spisek na wysokim szczeblu, psychopata, brutalne mordy dzieci, mroczne i brudne ulice, radiowóz rozjeżdżający bezdomnego – świat w jakim żyje Spawn (i my) nie jest miły. Jest bardzo, bardzo zły i brutalny. Ponownie jedyne światło, jakie się pojawia dotyka tylko Wandę i jej rodzinę, którą z daleka obserwuje Spawn.
Co prawda większość ostrych scen jest nam oszczędzonych, to w dalszym ciągu nie jest spektakl gore, lecz i tak jest nieprzyjemnie. Tapetowanie domu palcami dzieci czy ostatnia strona są całkiem mocnymi momentami jak na komiks mainstreamowy.
Muszę przyznać też, że, mimo mojej niechęci, co do tego, aby Spawn zamienił się w serię prezentującą historie zamknięte w pojedynczych numerach, których wątki są mało związane z rozwijającą się główną historią, to od czasu do czasu są one mile widziane. Tym bardziej takie, które starają się pokazać wady systemu penitencjarnego, ukrywane niedoskonałości świata i charaktery, których unika się w wielu innych historiach. Zapada to w pamięć, i choć ponownie trochę raziło mnie tak nagłe ominięcie scen ataku Spawna na Billy’ego, to całość prezentuje się bardzo dobrze. Przyznam, że przepadam za takimi „ulicznymi” historiami, gdzie zachowany jest balans między bohaterstwem a przyziemnymi problemami i realnymi, choć nierzadko mocno wykoślawionymi charakterami, takimi jak morderca dzieci. A pojawiające się „grupy interesu” i wielkie spiski i tuszowania spraw tylko dodają do atrakcyjności fabuły. Przemawia to wszystko do mnie o wiele mocniej niż latanie po kosmosie czy tłuczenie się ze stworami z innych wymiarów, choć i te historie nierzadko są nader zajmujące i potrafią poruszyć pewne ważne problemy.
Trzeba też pochwalić Todda za przedstawienie takiej historii, w taki, całkiem bezpośredni, sposób w komiksie mainstreamowym. Jak sam McFarlane pisał w 7. nrze Spawna, w komiksie niskonakładowym taka historia nie byłaby niczym nadzwyczajnym, mógłby tam nawet nasz psychopata wykończyć całą setkę dzieciaków i nikt by nawet tego nie zauważył. Fakt, że robi to w wysokonakładowym komiksie, który wciąż jeszcze często jest uważany za medium dla dzieci jest odważnym i oczekiwanym krokiem.
Dlatego też ten nr Spawna zasługuje na pełne polecenie. Teraz, mam nadzieję, ruszy wątek przeszłości Ala i powolne rozwikłanie jego ziemskich, jak i piekielnych, tajemnic.
Spawn # 6-7 – listopad 1992 / styczeń 1993
Zapłata cz. 1-2
Scenariusz i rysunki: Todd McFarlane
Kolejny komiks o Spawnie zaczyna się całkowitym zniszczeniem domu przez potężnego Overt-Killa (okładka nru 6.), który działa na zlecenie sycylijskiej mafii. Tymczasem mafia w USA pragnie wykończyć sprawcę usuwającego mafiozom serca, ich informator prowadzi ich jednak do Spawna. Aby wykurzyć go z kryjówki zaczynają zabijać bezdomnych, z którymi mieszka. Gdy Spawn się ujawnia i pokazuje, co o tym myśli, polowanie na niego zaczyna Overt-Kill.
Czyli, jak można się spodziewać, jest sporo akcji. Jest też sporo trupów, ani mafia, ani Al nie mają zamiaru ograniczać się we wzajemnym dążeniu do całkowitej anihilacji. Tym bardziej, że Simmons postanowił nie używać swoich mocy, których wyczerpanie zafunduje mu drugą śmierć. Zamiast tego zbroi się w wielkie spluwy i działa, których siła rażenia jest zaiste całkiem spora.
Pojedynki z Overt-Killem są dwa, ale ostatecznie to nie one zapadają w pamięć, choć prezentują się o wiele lepiej wizualnie od tego z Violatorem, choć tutaj z kolei muszę przyznać, że nie podobała mi się zbytnio idea kim/czym jest Overt-Kill, ale to już wina preferencji osobistych, tylko sceny odkrywania przeszłości Ala oraz zawiązywanie wątku Spawna z Wandą. Otóż Simmons ma kolejną wizję, w której widzi jak tajemniczy sprawca, pod postacią szkieletu zabija go na zlecenie wyższych władz, którym nie w smak były nagłe moralne dylematy odczuwane przez ich człowieka. Tymczasem Wanda próbuje wyśledzić osobę spisującą psy, która ją odwiedziła, odkrywając, że taka nie istnieje. Wiążąc to ze swoimi nasilającymi się koszmarami, w których widzi zabijanego byłego męża postanawia przyjrzeć się sprawie bliżej. Jej mąż, pracujący w C.I.A., najlepszy przyjaciel Ala, na jej prośbę ma przeszukać dane nt. zmarłego agenta.
Co więcej moce Spawna również zaczynają się pełniej objawiać, w trakcie walki jego łańcuchy atakują Overt-Killa, choć nie czynią mu żadnej szkody, pojawia się także moc teleportacji, a pozostawiona przez Spawna peleryna sama leci za swoim właścicielem. Jakie pokłady mocy drzemią w (anty)bohaterze? Odpowiedź na to pytanie jest jedną z większych, które przykuwają do komiksu.
Poza tym mamy trochę mafii, wątek Spawna i bezdomnych z ulicy, na której zadomowił się Al, a którzy zaprzyjaźniają się z posiadaczem czerwonej peleryny, tym mocniej mobilizując go do rozprawienia się z mordercami. Jest ciekawie, jeszcze nie idealnie, jeszcze nie zachwycam się całkowicie, lecz wszystko jest przedstawione naprawdę świetnie, z nru na nr coraz lepiej i z coraz większymi tajemnicami. Wszystko trzyma w napięciu i daje możliwość przeczytania intrygującej lektury. Czyli jest bardzo dobrze.
A teraz kolejne dedykacje, po których nastąpi zapowiedź następnych nrów.
Spawn #5 – Will Eisner (ur. 06.03.1917. Jeden z najbardziej uznanych artystów komiksowych, jeden z najważniejszych, który rozwinął to medium, założyciel studia animacji, stworzył wpływową serię The Spirit, ustanowił formę literatury jaką jest powieść graficzna swoim A Contract with God and Other Tenement Stories, autor książki Comics and Sequential Art. Od 1988 r. przyznawane są nagrody jego imienia. Zm. 03.01.2005 r.)
Spawn #6 – Stan Lee (Ur. 28.12.1922. Scenarzysta komiksów, redaktor, aktor, producent, wydawca były dyrektor Marvel Comics. Stworzył lub współtworzył Spider-Mana, Fantastyczną Czwórkę, X-Men, Avengers, Iron Mana, Hulka, Thora, Daredevila, Dra Strange’a i wiele, wiele innych postaci, które istnieją do dziś. Wprowadził kompleksowe, naturalne postaci, wspólny wszechświat superbohaterski. Walczył udanie z cenzurą, zmusił Comics Code Authority do reform. Doprowadził do rozwoju Marvel Comics z małego wydawnictwa do wielkiej korporacji multimedialnej.)
Spawn #7 – Rob Liefeld, współtwórca Overt-Killa (Ur. 03.10.1967 r. Twórca komiksów, został znany z powodu prac w Marvel Comics przy seriach New Mutants i X-Force, odszedł by współzałożyć Image Comics, gdzie zaczął tworzyć własną serię Youngblood. Problemy z dotrzymaniem terminów i sprzedaż komiksów, sprawiła, że ponownie zaczął tworzyć w Marvelu przy Avengers i Captain America, jednak znów opóźnienia i niezadowalająca sprzedaż były powodem kolejnych kłopotów. Następnie okazało się, że wykorzystywał pieniądze z Image do spraw prywatnych i kopiował rysunki innych, przestał tworzyć w Image. Tworzył potem w Awesome Comics i ponownie w Marvelu, w 2007 roku wrócił do Image.)
Tymczasem na najbliższe 4 nry Spawna Todd McFarlane opuszcza miejsce scenarzysty, ale nie dlatego, że mu się nie chce już pisać, ale dlatego, że do akcji wkraczają goście specjalni.
Spawn #8 – Alan Moore – autor Watchmen, V For Vendetta, który zrobił cuda z serią Swamp Thing, zaprezentuje kontynuacje historii o seryjnym mordercy dzieci Billy’m Kincaidzie.
Spawn #9 – Neil Gaiman – osoba odpowiedzialna za Sandmana, Books Of Magic i wiele innych pozycji z pogranicza jawy i snu, zaprezentuje łowcę Spawnów, który zabił jednego już 800 lat temu. Ten pojedynek sprzed wieków również będzie przedstawiony w komiksie.
Spawn #10 – Dave Sim – autor Cerebusa, który zabierze Spawna na spotkanie z Cerebusem właśnie, w historii nawiązującej do Czarnoksiężnika z krainy Oz.
Spawn #11 – Frank Miller – autor Dark Knight Returns, Batman: Year One czy Sin City zabierze Spawna na wojnę gangów z Youngblood w środku.
Spawn #8 – luty 1993
W niebie
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Todd McFarlane
Kolory: Steve Oliff, Reuben Rude i Olyoptics
Rysunki: Todd McFarlane
Kolory: Steve Oliff, Reuben Rude i Olyoptics
No i tak. Pisałem, że szykuje się ostra jazda. Mamy Alana Moore’a – twórcę absolutnie genialnych Strażników. Mamy motyw nieba, piekła i życia po śmierci. Mamy pokaźną dawkę surrealizmu i czarnego humoru w groteskowej oprawie. Niby wszystko na swoim miejscu, brzmi doskonale, a, powiem to od razu, zawiodłem się.
Być może po osobie pokroju Alana Moore’a miałem zbyt wygórowane oczekiwania, lecz jego wizja zaświatów jest dla mnie kompletnie niezadowalająca. No dobra, trochę przesadzam. Mimo wszystko czuję zawód. Nie to, żebym nie lubił dziwności i surrealizmów, właśnie to uwielbiam (i nie tylko oczywiście), ale tutaj brak mi polotu. Mam wrażenie, że Moore atakuje czytelnika nieco na siłę tymi wszystkimi dziwnościami. Że stara się aby na każdym kroku atakowało nas coś intrygującego, ale w tym zalewie groteski wszystko nawzajem się trywializuje, a fabuły jest tutaj absolutne minimum. Pomysły będące połączeniem grozy, absurdu i czarnego humoru są co prawda dobre, ale tylko dobre, co uważam za dość poważny zarzut człowiekowi pokroju Moore’a. Całość to spacer po zaświatach, podczas którego poznajemy panujące tam zwyczaje. Jest to miejsce naładowane istotami, które wykorzystują ludzkie dusze do swoich różnych upodobań, jak na przykład wieszanie ich w klatkach w swych niebiańskich(?) domach(?).
I chyba właśnie w zachowaniu wszystkich istot piekielno-zaświatowych tkwi drugi największy szkopuł. Są na swój chory sposób zbyt ludzkie. Sprawiają wrażenie bytów za bardzo naszych (lat 90.) czasów. Rzucają sprośnymi żartami, mają poczucie mody, ironizują – wszystko to jednak przypomina zachowanie z życia codziennego, tylko w bardziej gargantuicznych rozmiarach. Nie jestem w stanie do końca zaakceptować, że byty piekielne, demony to rzucające infantylnymi żartami niczym chłopcy spod bloku krzyżówki potworów i psychopatycznych sługusów mistrza.
Trochę zawiodłem się więc tym, że Moore przedstawił taką właśnie wizję. Myślałem, że komiks będzie trzymał w napięciu, ściskał w niepewności i pozostawi za sobą wspomnienia mocnej lektury. Póki co, coś takiego mam w Strażnikach. W Spawnie niestety nie. Oczywiście jest tutaj też fabuła. Śledzimy losy Billy’ego Kincaida – psychopatycznego zabójcy dzieci, którego życia pozbawił Spawn w 5. nrze serii. Po przejściu poziomami piekła, pokazaniu, że stare skłonności wciąż w nim są obecne, zostaje następnym on Spawnem w armii Malebolgii.
Ma opowieść więc jakieś plusy. Pokazuje, że Al nie jest jedynym panem w czerwonej pelerynie (i nie mam tu na myśli nikogo z literą S na piersi). Zapowiada, mam nadzieję, przyszłe starcie z Kincaidem w nowej formie. Pokazuje, mimo wszystko rozwijając mitologię Spawna, jak wyglądają zaświaty. Ale wątek Billy’ego rozczarowuje. Od czasu do czasu ma on przebłyski z momentu śmierci, które stanowią momenty traumy. Jednak jego rys psychologiczny jest bardzo ubogi. Można było go pogłębić kosztem kilku pseudokomediowych scen. Właściwie to nie tylko można. Powinno.
Całościowo komiks wpasowuje się w brudny klimat horroru, gdzie demony rzucają dziecinnymi gadkami, a wszystko jest połączeniem wynikającym z niskich instynktów ludzkich. Jest w miarę przyjemnie, jest w miarę dobrze, lecz nie tego oczekiwałem po Moorze. Oczekiwania jednak mają to do siebie, że zwykle są zbyt wygórowane.
A za moment Neil Gaiman.
A teraz jeszcze dedykacja:
Maggie i Don Thompson – ur. 29.11.1942 (Maggie) i 30.10.1935, zm. 23.05.1994 (Don) – Maggie była edytorem Comics Buyer’s Guide, miesięcznika poświęconego przemysłowi komiksowemu. Wraz z mężem była zaczątkiem bazy fanów komiksów, wydawali pierwszy amatorski magazyn nt. Komiksów, potem pisma oficjalne.
(I tyle o Spawnie ze starego blogu. Nie spodziewam się szybkiego powrotu do tej postaci, zresztą ponadto, co tu omówiłem, niewiele przeczytałem. Ostatecznie Spawn okazał się dość nużącą i monotonną lekturą.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz