OGŁOSZENIE!

Z POWODU PRAC REMONTOWYCH NA DC MULTIVERSE NIEKTÓRE LINKI ODNOSZĄCE DO RECENZJI KOMIKSÓW VERTIGO NIE DZIAŁAJĄ! BĘDĘ JE UZUPEŁNIAŁ W MIARĘ POSTĘPU PRAC NAD SERWISEM.

poniedziałek, 14 marca 2011

Marvel 07.1962 - Fantastic Four #5, Incredible Hulk #2

Fantastic Four #5 – lipiec 1962

I. Więźniowie Dra Dooma!
II. Powrót do przeszłości!
III. Śladem Czarnobrodego
IV. Zemsta Dra Dooma

Scen.: Stan Lee
Rys.: Jack Kirby

Debiutuje jeden z największych czarnych charakterów w historii Marvela: dr Victor Von Doom. Od razu też pojawia się jego pierwszy Doombot.

Pojawiająca się w komiksie postać Blackbearda istniała naprawdę. Był to pirat, który swoją karierę rozpoczął w 1716 roku.

----------------------------------------------------

Kolejna klasyczna postać w annałach Marvel Comics, obecnie jeden z największych czarnych charakterów w całym uniwersum, dr Victor Von Doom, debiutuje za sprawą Stana Lee i Jacka Kirby’ego, czyniąc ten komiks absolutnym klasykiem nie tylko serii o F4, ale i marvelowskiego świata w ogóle.

Zanim jednak spotkamy złowieszczego dra, jeszcze bez peleryny, mamy okazję odwiedzić F4, gdzie Pochodnia i Thing rozpoczęli właśnie kolejną kłótnię. Warto dodać, iż punktem zapalnym był komiks o… Hulku. Sue i Reed gaszą emocje dwójki rywali, w przypadku Johnny’ego dosłownie, po czym życie mogłoby się toczyć normalnie. Jednak, oczywiście, nic nie jest normalne w życiu superbohaterów. Pojawia się Dr Doom, który siłą swoich wynalazków zmusza F4 do kapitulacji. Zabiera on naszych bohaterów do swego zamku, gdzie Reed, Johnny i Ben dowiadują się, że mają dla niego zdobyć mityczny skarb Merlina, aby to zrobić muszą cofnąć się w czasie. Victor nie może tego uczynić sam, gdyż musi obsługiwać wehikuł czasu. By upewnić się, co do współpracy F4 Von Doom przetrzymuje Sue jako zakładnika. Bohaterowie mają 48 godzin na znalezienie legendarnego, również w naszym uniwersum, pirata Czarnobrodego i wykraść mu skarb.

W przeszłości zostają wciągnięci na statek piracki i nawet mamy bitwę morską na kartach komiksu. W końcu odnajdują skarb, gdy okazuje się, że Czarnobrodym jest… Thing. Niestety Ben zachwycony życiem pirata zwraca się przeciw Reedowi i Johnny’emu. Pech chce, że trafiają na sztorm i zebrani razem, po przeprosinach Bena, wracają do teraźniejszości. Doom tam odkrywa, iż F4 wypełnili skrzynię ze skarbem zwykłymi łańcuchami. Thing atakuje Dooma, lecz okazuje się, iż jest to robot. Prawdziwy Doom jest gdzie indziej i właśnie odciął dopływ tlenu bohaterom. Na szczęście Niewidzialna Dziewczyna korzysta z chwilowej nieuwago Victora i wysadza jego maszynerię, wybuch uderza prosto w Dooma. Uwolnieni bohaterowie uciekają szybko przez okno zamku Von Dooma, który już odzyskał przytomność. Pochodnia podpala jego zamek, aby go wykurzyć, jednak jest to po myśli Dra, gdyż i tak miał się pozbyć zgromadzonych tutaj materiałów i tajemnic. Sam natomiast bez problemu ucieka i nawet krótki pościg Johnny’ego na nic się zdaje.

Mamy też tutaj genezę Dra, który jest starym znajomym Reeda ze studiów. Otóż Von Doom jest ekstremalnie uzdolnionym człowiekiem, który zaczął łączyć naukę z magią, dopuszczając się przeróżnych niebezpiecznych eksperymentów. W wyniku jednego niszczy sobie twarz i wysadza pokój, zostaje wyrzucony z uczelni, jednak nie zaprzestaje swych działań. Ostatnio widziano go, jak ruszył w Himalaje.

W ten sposób, mamy tutaj do czynienia z klasykiem Marvela w czystej postaci. Dr Doom, doombot, geneza Dooma – wszystko tu jest. Ponadto jest to pierwszy adwersarz F4, który nie zostaje przez nich pokonany. W dodatku możemy zobaczyć jak wygląda piratowanie w stylu F4 oraz poznać złą stronę Bena Grimma.

Licząc na szybki powrót Dra Dooma, kończę opis poleceniem tego komiksu, chyba, po FF#1 i IH#1, najważniejszego do tej pory.

Streszczenie mojego autorstwa: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=16511
Incredible Hulk #2 – lipiec 1962

Terror Ludzi Ropuch!
1. Wejście… Ludzi Ropuch
2. Więźniowie Ludzi Ropuch!
3. Bruce Banner poszukiwany za zdradę!
4. Hulk wpada w amok!
5. Koniec Hulka?

Scen.: Stan Lee
Rys.: Jack Kirby

Wystarczy spojrzeć na okładkę, aby wiedzieć czego można spodziewać się po tym komiksie. Kicz i dawka naiwności, która sprawia, że opowieści z kosmitami wszelkiego rodzaju nie stają się w moim uznaniu historiami wartymi wczytania się. Dlatego też nie będę przystawał nazbyt długo aby nie poświęcić na 2. nr Hulka zbyt wiele czasu.

Historia jest prosta: Ludzie Ropuchy chcą podbić Ziemię. Mówiący po angielsku kosmici o wyglądzie pomarańczowych, oczywiście, ropuch porywają w tym celu najwybitniejszego naukowca na Ziemi – Bruce’a Bannera. Widać Reed Richards nie jest taki mądry (co prawda spotkania między bohaterami w ramach tego uniwersum dopiero nastąpią, więc kosmici mają prawo jeszcze nie wiedzieć, że Bruce i Reed żyją na tej samej Ziemi). Jeśli Banner nie wyjawi im poziomu rozwinięcia naukowego Ziemi, aby mogli ją zaatakować, to ją zaatakują. Wydaje się to nieco nielogiczne, ale cóż, Ludzie Ropuchy są bardziej rozwinięci niż ludzie z Ziemi. Oczywiście Bruce zmienia się w Hulka, kiedy statek kosmiczny okrążając Ziemie znalazł się po stronie gdzie jest noc. Zielone monstrum (tak, nie ma już szarego Hulka) wszystko demoluje, tymczasem siły obrony USA wystrzeliwują rakiety wynikiem czego statek spada do znajomej nam bazy wojskowej, tej samej, w której powstał Hulk. Nic to, że ta baza jest po drugiej stronie planety, niż na tej, na której właśnie orbitował pojazd Ropucholudzi. Bruce zostaje podejrzany o zdradę. Kosmici atakują Ziemię. Bruce jako Hulk ucieka z więzienia, po czym z powrotem jako Banner rozprawia się z najeźdźcami.

Jest naiwnie, kiczowato, pretekstowo i to w złym stylu. Plusem jest nakreślenie relacji generała Rossa do Bannera, którego uważa za mięczaka, gdy w tym czasie jego córka Betty darzy go sympatią. Plusem jest też sam początek komiksu, w który Hulk atakuje małe miasto, w wyniku czego ludzie w popłochu uciekają do domów, zamykają drzwi i w panice chowają się, gdzie tylko można. Szkoda, że po tak przyjemnym wstępie komiks staje się infantylną potyczką z kosmitami. Ale moda na przybyszów z innych planet trwała ówcześnie na dobre, więc pojawienie się ich w Hulku (i w innych komiksach Marvela) nie dziwi, choć nie wzbudza pozytywnych uczuć. Komiks raczej tylko dla fanów zielonego wielkoluda.

Streszczenie: http://www.marvelcomics.pl/index.php?cmd=showCom&cusa=13437

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz